Awansować to jedno, a utrzymać się to całkiem co innego - rozmowa z Markiem Jagielskim, trenerem KS Gwardii Opole

Marek Jagielski, szkoleniowiec KS Gwardii Opole, wicelidera rozgrywek I ligi mężczyzn grupy B w specjalnej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada m.in. o zmianach jakie zaszły w jego zespole w ciągu roku i barażowych planach drużyny.

Maciej Wojs: W minioną sobotę pana zespół doznał trzeciej porażki w sezonie, przegrywając ze Stalprodukt BKS Bochnia 27:23. Co zawiodło w grze pańskiej ekipy?

Marek Jagielski: Generalnie, mecz od początku nie toczył się po naszej myśli. Zagraliśmy słabo w obronie i mieliśmy duże problemy z upilnowaniem kołowego rywali. Zawodziła także nasza gra w obronie - nawet jeśli wypracowywaliśmy sobie korzystne sytuacje rzutowe, to bramkarz Bochni, Mateusz Zimakowski, stawał na wysokości zadania i dobrze bronił. Mimo tego, przyczyn porażki upatruję w słabej grze w obronie. W momencie gdy nie bronimy dobrze, to ciężko wyprowadzać nam kontry, a tak na prawdę właśnie z tego elementu słyniemy. Odcięcie nas od nich powoduje, że mamy problemy z prowadzeniem gry i kontrolowaniem meczu. Dlatego przede wszystkim zabrakło nam twardej gry w obronie.

Po ostatniej wygranej BKS-u nad Zabrzem, musiał pan zdawać sobie sprawę, że czeka was ciężki pojedynek w Bochni. Jakie były pana założenia na to spotkanie? Co mówił pan swoim zawodnikom?

- Mówiłem im, że zespół z Bochni jest trudnym przeciwnikiem, ale bardzo nierównym. Zwracałem też uwagę, że nie można mu pozwolić prowadzić gry. W momencie kiedy to on dyktuje warunki gry, w szczególności na własnym parkiecie, to jest bardzo groźny. Do tego zawsze dochodzi publiczność, więc naszym celem było narzucenie własnego stylu gry, odskoczenie na kilka bramek i spokojne kontrolowanie meczu. Tego niestety nie udało się nam osiągnąć właśnie z tych powodów, które wymieniłem wcześniej.

W trakcie meczu bardzo żywiołowo reagował pan na wszelkie decyzje sędziowskie. Ma pan jakieś uwagi do ich pracy?

- Nie mam żadnych uwag. Zdążyłem się już przyzwyczaić, że poziom sędziowania w tej lidze jest jaki jest. Reaguję żywiołowo w trakcie meczu, natomiast staram się oceniać swoich graczy, a nie pracę sędziów, bo nie to nie moje zadanie. Tak też jest i tym razem. Zresztą, to moi zawodnicy przegrali mecz, a nie sędziowie.

W poprzedniej rundzie pokonaliście BKS aż jedenastoma bramkami, w Bochni natomiast w pewnym momencie przegrywaliście już ośmioma trafieniami. Jaka jest zasadnicza różnica pomiędzy tymi spotkaniami?

- Wie pan, czasem jest tak, że jak gra zespołu zaskoczy, to "jedzie jak na fali". Tak też było u nas w Opolu, kiedy zawodnicy z Bochni nie umieli kompletnie się pozbierać. W rewanżu natomiast sytuacja była odwrotna, może jedynie nie w tej skali. Zespół z Bochni zagrał bardzo agresywnie i konsekwentnie w obronie oraz dojrzale w ataku. Nie tracił głupich piłek, dogrywał do kołowego, uparcie szukał swojej szansy i nie oddawał niepotrzebnych rzutów. To sprawiło, że ciężko nam było wyprowadzać kontry. Z przeciwnikiem który szanuje piłkę zawsze gra się trudno, a jeśli jest do tego skuteczny, to efekt jest taki jak w tym meczu.

Rok temu razem z bocheńskim zespołem praktycznie do ostatniej kolejki byliście zaangażowani w walkę o utrzymanie. Teraz pana drużyna jest rewelacją ligi i zasłużenie piastuje fotel wicelidera tabeli. Jakie zmiany zaszły w pana ekipie w tym okresie?

- Przede wszystkim zaszły pewne zmiany w składzie - czterech zawodników przyszło, czterech odeszło. Te zmiany okazały się bardzo trafione. Zresztą, to były w pewnym sensie zmiany powrotne, bo wrócili do nas zawodnicy którzy są wychowankami naszego klubu, czyli Baran i Knop, do tego doszedł Zadura, który także pochodzi z Opola. Widać, że pozytywnie wkomponowali się w zespół, zresztą nie mieli z tym najmniejszych problemów. Tak to już jest, że jak zacznie się wygrywać, to później wszystko przychodzi łatwiej. Liga jest strasznie wyrównana, praktycznie każdy może wygrać z każdym. Nam na szczęście udaje się trzymać jakiś stały poziom. Nie jest dla nas tragedią, że przegraliśmy w Bochni, skoro punkty stracił tutaj także lider. Mamy swój cel, który chcemy zrealizować i który przede wszystkim jest nadal realny. Wkrótce czeka nas mecz z Czuwajem, na pewno nie będzie to łatwy pojedynek, bo ciężko gra się z drużynami, które walczą o utrzymanie. Myślami jesteśmy już przy tym spotkaniu.

No właśnie, waszym celem zapewne jest utrzymanie drugie miejsca w tabeli, a następnie pomyślne przejście baraży. Rozmyślał pan już nad tymi spotkaniami? Ma pan jakieś plany odnośnie potencjalnych rywali?

- Nie, nad takimi rzeczami jeszcze nie rozmyślałem. Po pierwsze ani nie wiemy czy w ogóle w tych barażach zagramy, a po drugie nie wiemy z kim się tam spotkamy. Rzeczywiście, taki mamy cel, żeby powalczyć o Superligę. Chcemy zarazem zdopingować środowisko opolskie żeby zaczęło funkcjonować troszkę inaczej, zaczęło prężniej działać. Nie ukrywajmy, że awansować do Superligi to jedno, a utrzymać tam drużynę to zupełnie co innego. Dlatego też chcemy uniknąć takich błędów jakie miały miejsce w przeszłości, gdzie udało się awansować, a potem spadliśmy z hukiem i bardzo negatywnie odbiło się to na całym środowisku piłki ręcznej w naszym mieście. Podchodzimy do tego spokojnie, rozważnie, jeśli znajdziemy środki na to, aby się w tej lidze się utrzymać, to będziemy chcieli o nią powalczyć.

W przypadku waszego awansu klub znajdzie jakiegoś sponsora? Czy może miasto będzie was finansowało? Jak to ma wyglądać?

- Są takie zapewnienia... Jednak jak na razie są to jedynie puste słowa, które niekoniecznie muszą się sprawdzić. Jesteśmy na tyle doświadczeni w tym awansowaniu i spadaniu z Superligi, ja sam dwa razy do przeżywałem, dlatego musimy na prawdę mieć odpowiednie zabezpieczenia finansowe i być organizacyjnie na tyle poukładani, żeby w ogóle próbować zaatakować Superligę. Oczywiście zawodnicy bardzo tego chcą, ja też bardzo tego chcę, aczkolwiek ostrożnie podchodzimy do tematu i na razie walczymy o baraże.

W najbliższą sobotę czeka was pojedynek z rozpędzoną drużyną Czuwaju Przemyśl. Będzie pan chciał wprowadzić jakieś zmiany w grze zespołu w porównaniu ze spotkaniem z Bochnią?

- Myślę, że tutaj nie trzeba nic zmieniać. Zawsze najważniejsze jest przygotowanie mentalne do zawodów, bo pod względem motorycznym nie da się zbyt wiele zrobić w ciągu tygodnia. Uważam, że fizycznie jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do sezonu, dlatego skupimy się na odpowiednim nastawieniu zawodników. Musimy zareagować i wyciągnąć wnioski z tej porażki, zapomnieć o tym wszystkim i patrzeć już na następny mecz. Będzie to trudny mecz, ale nie ukrywajmy, gramy u siebie więc musimy zwyciężyć.

Czego mogę więc życzyć panu i pana zawodnikom?

- Osiągnięcia celu jaki mamy, czyli osiągnięcia barażów.

Komentarze (0)