35-letni bramkarz tymczasowo zastąpił na ławce trenerskiej Zbigniewa Markuszewskiego, który ma kłopoty zdrowotne. Doświadczony szkoleniowiec wicemistrzów Polski w ubiegłym tygodniu miał zawał serca i przeszedł zabieg poszerzenia zwężeń w tętnicach wieńcowych. Obecnie Markuszewski przebywa na turnusie rehabilitacji kardiologicznej w specjalistycznym ośrodku w Miłomłynie, acz jeszcze przed meczem z Azotami zapowiedział, że już na kończący rundę zasadniczą mecz domowy z Chrobrym chciałby wrócić do zespołu. Dzięki wygranej w Puławach nie jest to jednak konieczne, MMTS zapewnił sobie bowiem trzecie miejsce w ligowej tabeli.
- Sebastianowi należy się ogromny szacunek za to, że podjął wyzwanie w tak trudnych okolicznościach i zdołał nas poprowadzić do zwycięstwa na trudnym terenie - chwali starszego kolegę Michał Peret, który był jednym z bohaterów środowej konfrontacji. - Na pewno kontynuowaliśmy wszystkie założenia trenera Markuszewskiego - zaznacza z kolei Suchowicz, wskazując także na ogromną pracę, jaką wykonali Maciej Mroczkowski i Michał Waszkiewicz. Pierwszy z wymienionych pomagał mu w trakcie tygodnia, drugi zaś wspierał go widzą podczas środowego meczu. - Przecież jestem bramkarzem i pewnych rzeczy w ataku nie widzę - tłumaczy Suchowicz.
Zbigniew Markuszewski nie ma powodów do zmartwień, Sebastian Suchowicz okazał się godnym zastępcą
Przez pewien czas zanosiło się jednak na to, że debiut udany nie będzie. MMTS długo nie mógł znaleźć sposobu na grających rozważnie i konsekwentnie puławian, gospodarze szybko objęli prowadzenie 6:1 i - wyjąwszy krótki przestój - przez kolejne pół godziny spokojnie kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń. Kwidzynianie w ataku grali chaotycznie, nie potrafili sforsować defensywy Azotów, mieli dziury w obronie. Do ataku wicemistrzowie Polski zerwali się dopiero w drugiej części gry, drużynę pociągnęli Waszkiewicz, Peret i Patryk Rombel. Przez ostatni kwadrans na parkiecie istniała już tylko jedna ekipa.
- Naszym założeniem było cały czas gonić kontrę i wznowienie, by zmęczyć Azoty -tłumaczy w rozmowie ze SportoweFakty.pl Suchowicz. - W pierwszej połowie nam to nie wychodziło, zagraliśmy przede wszystkim bardzo słabo w obronie. Dodatkowo mieliśmy trzy-cztery nieskuteczne kontry, co odbiło się na wyniku. W przerwie z Michałem uzgodniliśmy, co będziemy grać w ataku, zmieniliśmy system obrony z 3-2-1 na 6-0 i to przyniosło wymierny skutek. Wynik odwrócił się na naszą korzyść - uśmiecha się doświadczony zawodnik. Po końcowym gwizdku goście długo fetowali niezwykłe zwycięstwo, podrzucając w górę nowego szkoleniowca.