Ostatnie osiem pojedynków na linii Vive - Wisła padało łupem kielczan. W pamięć kibiców i zawodników Orlen Wisły Płock mocno zapadł wynik z finałowej konfrontacji, gdzie podopieczni Larsa Walthera ulegli aż 22:35.
- Po blamażu w Pucharze Polski powiedzieliśmy sobie, że nie patrzymy na to jaki będzie wynik. Po prostu walczymy i dajemy z siebie wszystko - mówił o przedmeczowych założeniach prawoskrzydłowy Orlen Wisły Płock - Arkadiusz Miszka.
Brązowi medaliście MP grali przeciwko Vive agresywną obroną, baczną uwagę zwracając na Rastko Stojkovicia i Urosa Zormana. Obrotowego kieleckiej drużyny udało im się skutecznie odciąć od podań, co znacznie zmniejszyło siłę rażenia ekipy Bogdana Wenty. Mistrzowie Polski masowo obijali słupki, poprzeczki, a w skutek wysoko broniącej obrony Nafciarzy, popełniali wiele niewymuszonych błędów, które przyjezdni skrupulatnie wykorzystali.
- Najbardziej mnie cieszy, że zagraliśmy z "zimną głową". Mądrze w ataku i bardzo dobrze w obronie. Udowodniliśmy, że potrafimy grać w piłkę ręczną. Bardzo chcieliśmy to dzisiaj pokazać kibicom, ale przede wszystkim samym sobie - zakończył swoją wypowiedź autor 9 bramek w konfrontacji z mistrzami Polski.
Arkadiusz Miszka rozegrał kapitalne spotkanie w Hali Legionów