Chcemy udowodnić, że jesteśmy lepszą drużyną - rozmowa z Damianem Kowalczykiem, bramkarzem Olimpii Piekary Śląskie

W nadchodzący weekend rozegrana zostanie 20. kolejka spotkań I ligi piłkarzy ręcznych. Bezsprzecznie jej hitem będzie spotkanie Gwardii Opole z Olimpią Piekary Śląskie. Piekarzanie po ostatnim zwycięstwie z Politechniką Radom zachowali szansę na grą w barażach, o które powalczą właśnie z Gwardią.

Krzysztof Hanzel: Jakie są twoje cele, marzenia i ambicje odnośnie piłki ręcznej?

Damian Kowalczyk: Moim głównym celem jest zagranie w najwyższej klasie rozgrywkowej, jaką jest ekstraklasa i do tego dążę moją pracą na każdym treningu. Wiadomo że każdy zawodnik marzy o tym, aby wystąpić kiedyś w reprezentacji i nie ukrywam, że jest to też takie moje marzenie, aby kiedyś w niej zagrać. Odnośnie ambicji, mam takie jak reszta drużyny, czyli awans do ekstraklasy. W tym sezonie mamy jeszcze szanse na baraże, jednak oprócz naszego zwycięstwa w Opolu Gwardia musiałaby jeszcze zgubić punkty.

Co robisz na co dzień oprócz gry w piłkę ręczną?

- Na co dzień studiuję na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, po której ukończeniu chciałbym zostać nauczycielem wf-u w szkole. Na uczelni robię również kurs instruktora piłki ręcznej. Myślę, że kiedyś po zakończeniu kariery mógłbym pracować z młodzieżą, przekazywać im swój warsztat ale zobaczymy jak to się wszystko jeszcze ułoży, bo pozostało do tego jeszcze sporo czasu. Wieczorami oczywiście chodzę na treningi i daję na nich z siebie wszystko, aby być w dobrej dyspozycji podczas meczów ligowych.

Jak wspominasz czasy, gdy trenowałeś w Olimpii, gdy ta była jeszcze w ekstraklasie?

- Gdy trenowałem po raz pierwszy z tamtą Olimpią miałem zaledwie 17 lat. Byli wtedy w kadrze tacy zawodnicy jak Remigiusz Lasoń czy Arek Miszka, który ociera się o reprezentację Polski i jest podstawowym zawodnikiem, a wydaje mi się, że nawet liderem płockiej Wisły. Wtedy w Piekarach mieliśmy taki "dream team", któremu udało się osiągnąć największy sukces, jakim było zdobycie 4 miejsca. Jedyne co się nie zmieniło to fantastyczna atmosfera, która była tutaj od zawsze.

Jak podsumujesz swoje juniorskie lata w Piekarach?

- W mistrzostwach Polski juniorów miałem przyjemność gry najpierw w półfinałach z chłopakami o rok starszymi. Przegraliśmy tam niestety znacząco z późniejszym mistrzem Polski Wisłą Płock i vicemistrzem Wolsztyniakiem Wolsztyn. Rok później doszliśmy do ćwierćfinałów, które rozgrywaliśmy u siebie. Podziałała na nas jednak z tego powodu duża presja i nie sprostaliśmy temu wyzwaniu. Na starcie wygraliśmy z Tarnowem, następnie ponieśliśmy z Wolsztyniakiem i w meczu o wszystko niestety polegliśmy również z Stalą Mielec.

Czy widzisz już siebie jako bramkarza numer 1 w Olimpii?

- Z pewnością bardzo dużo nauczyłem się podczas tych treningów z drużyną seniorską od Sławka Szenkela, bardzo dużo mi podpowiadał i wielokrotnie pomagał. Niestety teraz coraz częściej łapią go kontuzje, zobaczymy jak to będzie w przyszłym sezonie, czy zdecyduje się on być tylko drugim trenerem, czy jeszcze zdecyduje się grać. To już będzie w stu procentach decyzja Sławka i trenera. Myślę, że mógłbym już być bramkarzem numer 1, dużo kolegów pomaga, na przykład Mariusz Kempys, który mówi mi jak się mam ustawić, trener oraz koledzy z drużyny, którzy również oceniają moje występy.

Podobno w Olimpii najmocniejszym punktem jest szatnia, a dokładniej atmosfera w niej, jak ty się do tego odniesiesz?

- Z tego co słyszałem jak to wygląda w innych klubach, to cieszę się, że gram właśnie tutaj. Faktycznie bardzo dobra atmosfera jest w szatni i to też nas w pewnym sensie nakręca oraz motywuje. Cieszę się, że mam takie dobre relacje z kolegami i zawszę mogę na nich liczyć. Każdy dodaje od siebie jakieś „dwa grosze”, opowiadamy sobie różne dowcipy w szatni, koleżeńskie dogadywani i dzięki temu atmosfera jest później rozluźniona, co przekłada się także na trenera i treningi oraz gra wyglądają lepiej. Jesteśmy również bardzo zadowoleni z kibiców którzy nas dopingują i wspierają. Ze świetnej strony pokazali się w Zabrzu, gdzie hala była zapełniona kibicami Powenu, a jednak jedyne śpiewy, jakie było słychać to doping naszych wspaniałych kibiców.

Damian Kowalczyk

Co zmieniło się w drużynie od przyjścia trenera Ryszarda Jarząbka?

- Myślę, że pomiędzy trenerami Jarząbkiem i Gracką jest całkiem inna koncepcja gry. Z trenerem Jarząbkiem miałem już wcześniej kontakt ponieważ prowadzi on również zajęcia na uczelni na której studiuję. Przede wszystkim duży nacisk kładzie on na szybki powrót, szybką grę. Powiedział nam, że w dzisiejszych czasach piłka ręczna opiera się przede wszystkim na bieganiu. Na początku nie byliśmy za bardzo przekonani do tego stylu, ale z czasem widać było, że przynosi to efekty przez co przekonaliśmy się do tego i teraz ciężko pracujemy i nie narzekamy.

Co sądzisz o ostatnich meczach w których oprócz tego z Powenem zdobywaliście po ponad 35 bramek?

- Moim zdaniem najcenniejsze zawsze są 2 punkty, bez względu na to ile bramek zdobywamy. Taka spora ilość bramek pokazuje tylko, że przyspieszyliśmy grę ale jednocześnie za dużo tracimy. Wydaje mi się, że powinniśmy tracić około 5-6 bramek mniej na mecz.

Czy sobotni mecz z Gwardią jest dla was czymś szczególnym?

- Z pewnością jest to mecz bardzo ambicjonalny. Przegraliśmy u siebie z nimi tylko dwoma bramkami. Oni przyjechali tutaj jako faworyt i rewelacja tamtej rundy. Przespaliśmy praktycznie całą pierwszą połowę wtedy. W drugiej części gry pokazaliśmy że jesteśmy z nimi na równi, może nawet troszkę lepsi. Zabrakło wtedy troszkę szczęścia. Wydaje mi się, że przynajmniej remis mogliśmy wyciągnąć. Tam zrobimy wszystko aby wygrać przynajmniej 3 bramkami a jeśli się jeszcze później potkną, to prawdopodobnie będziemy mieli możliwość zagrania w barażach. Nie czujemy żadnej presji przed tym meczem, pojedziemy tam po to aby udowodnić im, że jesteśmy od nich drużyną lepszą i dopisać kolejne 2 punkty do naszego dotychczasowego dorobku.

Jakie widzisz szanse na tegoroczne baraże?

- Mam nadzieję, że wygramy mecz w Opolu, gramy teraz znacznie lepiej niż w pierwszej rundzie. Ostatnie spotkanie tego nie pokazało, ale tam pojedziemy zmotywowani i z ogromną wolą zwycięstwa. Konieczne jest zwycięstwo co najmniej trzybramkowe choć wiadomo, że jedziemy tam po to aby po prostu wygrać i liczyć później na porażkę Opolan z Grunwaldem lub w derbach Opolszczyzny z ASPR Zawadzkie.

W przypadku, gdyby w tym sezonie nie udało się awansować jakie widzisz szanse w przyszłym roku?

- Myślę, że w przyszłym sezonie będziemy faworytem do awansu. Sytuacja w ekstraklasie wskazuje na to, że prawdopodobnie z południa spadnie Piotrków Trybunalski. Nie wiadomo jak będzie wyglądać sytuacja kadrowa w tym zespole po spadku. Może się tak zdarzyć, że odejdzie część podstawowego składu do innych klubów ekstraklasy a z pewnością są to wartościowi zawodnicy. Jest to nasz sparingpartner od kilku lat i widać w tych spotkaniach między nami, że nie odbiegamy od nich jakoś znacząco. Ostatni sparing przegraliśmy z nimi wysoko jednak było to spowodowane zmęczeniem po turnieju w Zawadzkim na którym myślę, że też się całkiem dobrze zaprezentowaliśmy.

Co powiesz o bieżącym sezonie w ekstraklasie?

- Jestem bardzo zadowolony, że w końcu którejś drużynie udało się pokonać Vive Kielce w rozgrywkach ligowych. Nikt się chyba nie spodziewał tego, ze Wisła Płock zwycięży na terenie kieleckim, zwłaszcza że Vive gładko ich pokonało w finale Pucharu Polski. Widać jednak, że Płocczanie odrobili lekcje, mają wielu wartościowych zawodników i są naprawdę trudnym przeciwnikiem dla Kielc. Jest to przede wszystkim ogromnym plusem ze względu na podniesienie poziomu polskiej ligi. Typując mistrza Polski jednak wybrałbym Vive w tym roku aczkolwiek myślę, że Płock pokusi się jeszcze o jakieś zwycięstwo w tym finale.

Czego więc Ci życzyć?

- Myślę, że jak każdemu sportowcowi dużo zdrowia, jak najmniej kontuzji. Również sukcesów w dalszej karierze i możliwości zagrania kiedyś w ekstraklasie.

Źródło artykułu: