Przed turniejem wydawało się, że w ścisłym finale zobaczymy KGHM METRACO Zagłębie Lubin oraz SPR AZS Pol Lublin, czyli drużyny, które zmierzą się ze sobą również w pojedynkach o mistrzostwo Polski w PGNiG Superlidze Kobiet, a spotkanie będzie przedsmakiem emocji, czekających kibiców w potyczkach o złoto. Jednak plany obrony tytułu sprzed roku lubliniankom w półfinałowym starciu postanowiły pokrzyżować szczypiornistki Vistalu-Łączpol Gdynia. Zawodniczki z północnej części Polski z kretesem wyeliminowały drużynę SPR-u i całkowicie zasłużenie zapewniły sobie miejsce w finale, w którym przyszło im walczyć z zespołem z Lubina.
Spotkanie, które miało wyłonić, która z drużyn wyjedzie z Pruszkowa z pierwszym trofeum w tym sezonie było niezwykle wyrównane. Po regulaminowym czasie gry na tablicy widniał remis i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W dodatkowych 10 minutach minimalnie lepsze okazały się Miedzowe, które ostatecznie pokonały gdynianki 1 bramką. Lubinianki mogły cieszyć się zdobyciem drugiego w historii klubu Pucharu Polski.
Zadowolenia ze zwycięstwa nie ukrywała trener Zagłębia Bożena Karkut, jednocześnie przyznając, iż rywalki postawiły bardzo trudne warunki. - Zespół z Gdyni naprawdę wysoko postawił nam poprzeczkę. O tym, że łatwo nie będzie zdałem sobie sprawę oglądając mecz z Lublinem. Gdynianki wyeliminowały zespół, który dziewięć razy zdobył Puchar Polski. To był mecz wyrównany, który w większości toczył się pod nasze dyktando. Niemniej Vistal doprowadził do dogrywki. W takich sytuacjach decyduje łut szczęścia. Cieszę się, że moje dziewczyny wytrzymały nerwowe minuty, nie podały się i walczyły do końca - mówi szkoleniowiec.
Postawę gdyńskiego zespołu docenili również organizatorzy turnieju, bowiem aż 5 szczypiornistek Vistalu znalazło się w najlepszej siódemce Final Four. Najwartościowszą zawodniczką uznana została Karolina Semiuk-Olchawa, rozgrywająca Zagłębia.