Wszystko przez to, że kielczanie w rywalizacji ćwierćfinałowej w dwóch meczach rozprawili się z Zagłębiem Lubin, natomiast drużyny Stali Mielec oraz Warmii Olsztyn do zakwalifikowania się do najlepszej czwórki potrzebowały nie trzech... a aż czterech pojedynków. Rozstrzygająca o awansie potyczka ze względu na błąd sędziowski, decyzją Komisji Ligi musiała zostać powtórzona, w wyniku czego ekipa Vive swojego rywala poznała dopiero w poniedziałkowy wieczór.
Spotkanie w wykonaniu gospodarzy do najlepszych nie należało, gdyż zawodnicy Bogdana Wenty momentami razili nieskutecznością, nie potrafiąc znaleźć recepty na pokonanie golkipera przyjezdnych. Sami również mieli problemy z ustawieniem szeregów defensywnych, jednak na straży między słupkami kieleckiej bramki stał świetnie dysponowany tego dnia Kazimierz Kotliński. - Nie wykorzystaliśmy wielu sytuacji sam na sam, gdybyśmy zagrali na naszym normalnym poziomie w ataku, to dzisiaj pękłaby "50". Ale to normalne, bo trzy tygodnie przesiedzieliśmy w siłowni i widać, że jest dużo więcej mocy, ale z celnością jest trochę gorzej. Brakuje nam rytmu meczowego - ocenia na łamach gazety Echo Dnia Mariusz Jurasik, kapitan kielczan, który w środę obchodzi swoje 35. urodziny.
W końcówce ambitni szczypiorniści beniaminka czując zmęczenie rozgrywania drugiego trudnego meczu pod rząd po prostu odpadli z sił. Zespół Vive Targi Kielce pokonał Stal różnicą 11 trafień, robiąc pierwszy krok w stronę finału. Kolejne spotkanie rozegrane zostanie w środę, również na parkiecie Hali Legionów.