Leszczyński i Piechota na europejskim poziomie

Droga Polaków do uzyskania tego tytuły była pełna przygód, niekoniecznie związanych z aspektami sportowymi. Miejmy nadzieję, iż w ich ślady pójdą kolejni arbitrzy, którzy podniosą bardzo słaby poziom sędziowania w Polsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Płocczanie, aby uzyskać certyfikat musieli przejść szereg testów sprawnościowych oraz sprawdzić swoją wiedzę w praktyce. W tym celu Leszczyński i Piechota udali się na międzynarodowy turniej do Portugalii, w który oprócz gospodyń wystąpiły kobiece reprezentacje Norwegii, Islandii, Turcji, Chin oraz Brazylii. Już sama podróż dostarczyła Polakom wiele emocji. - Lecieliśmy do Portugali z dwoma przesiadkami. Samolot wystartował z godzinnym opóźnieniem. Potem była gonitwa po lotnisku w Amsterdamie, gdzie Marcin dostał ręcznie wypisany bilet, gdyż maszyna do druku się "pogniewała". Podczas przesiadki w Lizbonie nie chciano Marcina wpuścić na pokład samolotu, bo numery lotu na ręcznie wypisanym bilecie nie zgadzały się i dopiero po sprawdzeniu na liście pasażerów pozwolono mu wejść na pokład. Ale to nie koniec. Po wylądowaniu w Faro okazało się, że Marcinowi zaginął bagaż - relacjonuje na łamach serwisu NaszeMiasto.pl Bartosz Leszczyński.

Pomimo kłopotów z dotarciem do celu Leszczyński i Piechota pomyślnie przeszli testy sprawnościowe i teoretyczne, dobrze również oceniono ich sędziowanie w spotkaniach: Portugalia - Norwegia i Portugalia - Islandia. - Byliśmy bardzo szczęśliwi gdy ogłaszano wyniki. Teraz jesteśmy w programie EHF sędziów perspektywicznych. Mamy kilka lat, żeby się pokazać i wejść do grupy top. Wtedy zostaje nam wspinanie się po szczebelkach drabiny w IHF - dodaje Bartosz Leszczyński.

Komentarze (0)