W tym sezonie szczypiornistki z Gdyni miały za zadanie wywalczyć tytuł mistrzowski. Ten plan nie powiódł się po porażce w półfinale z SPR-em Lublin. Została jedynie walka na pocieszenie o brązowe krążki. Pierwsza konfrontacja nad morzem pokazała, że nawet zdobycie trzeciego miejsca na koniec sezonu będzie bardzo trudne. Przeciwniczki z Koszalina dość niespodziewanie wygrały 31:30 i prowadzą 1-0 w rywalizacji do trzech zwycięstw.
Pierwsza połowa spotkania była wyrównana do piętnastej minuty, kiedy wynik brzmiał 7:7. Od tego momentu przewaga miejscowych wzrastała i wynosiła do przerwy cztery bramki. - Na początku pierwszej połowy prowadziliśmy, ale potem Vistal Łączpol odskoczył nam. Graliśmy zbyt pasywnie w obronie i gdynianki rzucały bramki z korzystnych sytuacji - powiedział Waldemar Szafulski, trener AZS Politechniki.
Początkowe minuty drugiej części zawodów należały do gdynianek. Prowadziły już 22:17 i wydawało się, że będą kontrolować wydarzenia na parkiecie do końca. Jednak w następnych minutach przewaga Vistalu Łączpol Gdynia coraz bardziej topniała. Koszalinianki ambitnie zaczęły odrabiać straty i dość niespodziewanie wyszły na prowadzenie na czternaście minut przed końcem. Końcówka spotkania była dramatyczna, a wynik oscylował koło remisu. Jednak to przyjezdne zachowały więcej zimnej krwi w decydujących chwilach i ostatecznie mogły cieszyć się ze zwycięstwa. - W drugiej połowie zdecydowanie lepiej zagraliśmy w obronie. Świetnie broniła nasza bramkarka. Zaczęło nam po prostu wszystko wychodzić - dodał Szafulski.
Szczypiornistki z Koszalina zrobiły pierwszy krok do zdobycia historycznego medalu. Jednak Waldemar Szafulski ze spokojem wypowiada się na temat ewentualnego sukcesu swojej drużyny. - My nie mamy tak szerokiej ławki jak Vistal Łączpol. Mówiłem przed meczem, że trzeba zacząć od pierwszego zwycięstwa, a potem szukać drugiego - stwierdził.