Edward Jankowski: Zabrakło nam zimnej krwi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W pierwszych pojedynkach finałowych play-off PGNiG Superligi Kobiet drużyna SPR-u AZS Pol Lublin na parkiecie w Lubinie dwukrotnie musiała uznać wyższość szczypiornistek Zagłębia. Kolejny mistrzowski tytuł znacznie oddalił się od lubelskiego zespołu.

Obie drużyny w rywalizacji o złoto mistrzostw Polski walczą po raz szósty. Wcześniej za każdym razem zwycięsko z całej konfrontacji wychodziły lublinianki. Przed obecnym sezonem faworytkami finałowych starć były Miedziowe, które w rundzie zasadniczej dwukrotnie pokonały ekipę SPR-u, nie doznając w bieżących rozgrywkach ani razu porażki. Przed pierwszym dwumeczem założeniem lubińskiej "siódemki" były dwa zwycięstwa przed własną publicznością, aby w komfortowej sytuacji móc udać się do Lublina. Podopieczne Bożeny Karkut wykonały swój plan, bowiem aktualne mistrzynie Polski nie zdołały wywieźć z Dolnego Śląska ani jednego zwycięstwa.

Pierwsze spotkanie od początku do końca przebiegało pod dyktando miejscowych, które w każdym elemencie gry prezentowały swoją wyższość nad rywalkami. - Pierwszy mecz fatalnie rozpoczęliśmy i później cały czas musieliśmy gonić Zagłębie. W 50 minucie zmniejszyliśmy różnicę do dwóch bramek, ale nie udało nam się dojść rywalek - mówi w wywiadzie dla Dziennika Wschodniego Edward Jankowski, szkoleniowiec SPR-u.

Dzień później pojedynek miał już znacznie odmienny przebieg. Szczypiornistki SPR-u toczyły wyrównany bój z Miedziowymi, a spotkanie do ostatnich minut obfitowało w dużą dozę emocji. Regulaminowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W dodatkowych 10 minutach lepsza okazała się drużyna Zagłębia, która w rywalizacji do 3 wygranych spotkań prowadzi już z lubelskim zespołem 2-0. - Ciągle mam przed oczami tę końcówkę. Zagłębie było niesamowicie zdeterminowane. W naszych szeregach zabrakło dziewczyny, która umiałaby dłużej przytrzymać piłkę. Za wcześnie oddawaliśmy piłkę i niepotrzebnie spieszyliśmy się z rzutami. W końcówce zabrakło nam zimnej krwi - ocenia trener.

W najbliższy weekend rywalizacja przeniesie się do lubelskiej Hali Globus, gdzie ciągle aktualne mistrzynie Polski, jeśli myślą jeszcze o obronie tytułu, nie mogą już sobie pozwolić na porażkę.

Źródło: Dziennik Wschodni

Źródło artykułu:
Komentarze (0)