Przed drugim finałowym pojedynkiem "odwiecznych" rywali - Vive Kielce i Wisły Płock, nikt chyba nie wątpił, że będą to zacięte i pasjonujące zawody. Mało kto mógł jednak przewidzieć, że scenariusz tego spotkania będzie aż tak dramatyczny. 4000 widzów zgromadzonych w kieleckiej hali Legionów, było świadkami wszystkiego co w handballu najpiękniejsze, czyli twardej walki i nieskończonych zwrotów akcji.
Wszystko zaczęło się bardzo dobrze dla gości, którzy podobnie jak w sobotę, szybko objęli prowadzenie 2:0. Kielczanie natomiast wyraźnie przespali początek meczu, słabo radzili sobie w ataku, grali zbyt indywidualnie i bez pomysłu. Bardzo długo nie byli też w stanie zdobyć pierwszej bramki. Agresywna defensywa przyjezdnych, sprawiała mistrzom Polski ogromne kłopoty. Kielczanie popełniali proste błędy techniczne, łatwo tracili piłkę, a w najlepszym wypadku obijali słupki i poprzeczki.
Żelazna konsekwencja Wisły dawała wspaniałe efekty. W 15 minucie, ku zdziwieniu miejscowych kibiców, goście prowadzili już 7:1. W ekipie kieleckiej raził zwłaszcza brak zagrożenia z 2 linii oraz słaba współpraca z kołem. Fatalnie na rozegranie poczynał sobie Michał Jurecki, a Mariusz Jurasik w niczym nie przypominał zawodnika z pierwszego pojedynku. Zawodził nawet Mirza Dzomba, który w pierwszej połowie nie wykorzystał dwóch karnych. W zespole z Płocka z każdą minuta coraz lepiej radził sobie z kolei Piotr Chrapkowski. Kapitalne zawody rozgrywali również Marcin Wichary i kreujący grę Wisły Norweg Vagard Samdahl. Pierwsza połowa zakończyła się zasłużonym prowadzeniem Nafciarzy 12:7.
Po zmianie stron Vive rzuciło się do odrabiania strat i emocje rozpoczęły się na nowo. Prawdziwe "show" w kieleckiej bramce dawał Duńczyk Marcus Cleverly. W 43 minucie gospodarze, po trafieniu z rzutu karnego Rastko Stojkovicia, doprowadzili wreszcie do remisu (17:17). Na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie trzeba było jednak jeszcze poczekać. Dopiero kiedy w 48 minucie bramkę za skrzydło zdobył Dzomba, było 21:20 dla Vive. Ciężar rozgrywania akcji w ekipie mistrzów Polski wzięli na siebie dwaj zawodniczy, Uros Zorman i Tomasz Rosiński i to dzięki nim kielczanie odblokowali się w ataku. Wisła nie pozwoliła jednak "odjechać" gospodarzom.
Najbardziej dramatyczne były końcowe minuty regulaminowego czasu gry. Jeszcze na 60 sekund przed zakończeniem meczu, na tablicy wyników był remis 25:25. Przy piłce byli wówczas płocczanie, którzy mieli doskonałą okazję przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale kolejną udaną interwencją popisał się Cleverly. Piłkę przejęli gospodarze, a chwilę później sędziowie przyznali im rzut karny. Na zegarze była 59 minuta 33 sekunda. Z "siedmiu" metrów trafił następnie Dzomba, a płocczanom zostało kilkanaście sekund na wyrównanie. Szczęśliwie również i oni dostali rzut karny na 9 sekund przed końcową syreną. Wojnę nerwów z Cleverlym lepiej wytrzymał Samdahl i było 26:26. Mistrzom Polski pozostało 5 sekund na wyprowadzenie akcji, ale wcześniej o czas poprosił jeszcze trener Bogdan Wenta. Ostatnia minuta przeciągała się w nieskończoność. Wreszcie kielczanie wznowili, a niemal równo z syreną bramkę zdobył Zorman. Sędziowie nie wiedzieć czemu, nie uznali jednak trafienia Słoweńca, a po chwili przyznali gospodarzom jedynie rzut wolny bezpośredni.
Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna więc była dogrywka. Tą zdecydowanie lepiej wytrzymali płocczanie, a prawdziwym bohaterem Wisły okazał się Piotr Chrapkowski, który dokonał nieprawdopodobnego wręcz wyczynu. Młody reprezentant Polski zdobył wszystkie sześć bramek dla Wisły w dogrywce! - To jeden z największych młodych talentów w polskiej piłce ręcznej - powiedział o Chrapkowskim trener Wisły, Lars Walther. Kielczanie natomiast wyraźnie nie wytrzymali presji. Kilka łatwych strat w ataku i niecelnych rzutów przesądziło o wygranej Nafciarzy. Ostatecznie Wisła pokonała w Kielcach Vive 32:30 i wyrównała stan rywalizacji.
Dwa kolejne pojedynki odbędą się w Płocku 28 i 29 maja.
Vive Targi Kielce - Orlen Wisła Płock 30:32 (27:29, 26:26, 7:12)
Vive: Cleverly - Kuchczyński 1, Dzomba 4 (3), Nat 4, Żółtak, Stojković 4 (2), Grabarczyk, Jurecki, Zaremba 2, Jurasik, Knudsen 1, Rosiński 8, Zorman 6.
Trener: Bogdan Wenta
Kary: 12 minut
Karne: 5/9
Wisła: Wichary, Seier - Bäckström 4, Miszka 2, Kwiatkowski, Kuzelev 2, Zołoteńko, Dobelšek 1, Kavaš 4, Kuptel, Samdahl 4 (3), Chrapkowski 13, Twardo 2.
Trener: Lars Walther
Kary: 16 min
Karne: 2/4
Widzów: 4000