Walka o najniższy stopień podium PGNiG SuperLigi mężczyzn nabiera coraz większych rumieńców. Obecność w najlepszej czwórce srebrnych medalistów ubiegłego sezonu dla nikogo specjalnym zaskoczeniem nie jest. Jednak znalezienie się w małym finale BRW Stali Mielec to już niespodzianka sporego kalibru. Skazywani na pożarcie żywcem popularni "Czeczeńcy" udowodnili dobitnie na długim dystansie rundy zasadniczej, że pieniądze i nazwiska nie grają, a najcenniejszy jest hart ducha i wiara we własne umiejętności. Podopieczni Ryszarda Skutnika w play-off również nie spuszczają z tonu i są na dobrej drodze do zdobycia drugiego w historii klubu medalu, tym razem brązowego.
Po dwóch spotkaniach, które odbyły się w Kwidzynie stan rywalizacji jest remisowy. - Mogło być lepiej - zauważa jednak doświadczony szkoleniowiec Stali. - Na własne życzenie przegraliśmy pierwszy pojedynek. Przez większość czasu kontrolowaliśmy przebieg meczu, ale przy prowadzeniu nastąpiło dziwne załamanie. Cztery błędy pod rząd pozwoliły gospodarzom odrobić straty, a w konsekwencji nas przegonić - dodaje Ryszard Skutnik.
Role odwróciły się jednak dwadzieścia cztery godziny później. Tym razem to MMTS dyktował warunki, a mielczanom ciężko było złapać wiatr w żagle. - Na szczęście ostatnie piętnaście minut chłopcy zagrali naprawdę świetnie w obronie i kontrataku. Kwidzyn bezradnie patrzył się na nasze poczynania i nie potrafił skutecznie odpowiedzieć. Dzięki tej wygranej postawiliśmy milowy krok w kierunku trzeciego miejsca - cieszy się trener Stali. - Oczywiście jeszcze nikt z nas medalu na szyi nie ma, bo do tego daleka droga - dodaje tonując nastroje.
Kolejne dwa spotkania odbędą się w najbliższą sobotę (28 maj) i niedzielę (29) w mieleckiej hali przy ulicy Solskiego 1. Oba o godzinie 19:00.
O tym, że w Mielcu gra się ciężko nikogo przekonywać nie trzeba. Świetnie zdaje sobie z tego sprawę też sam MMTS, który przed trzema miesiącami, jeszcze w rundzie zasadniczej poległ na Podkarpaciu 27:26. - Atmosfera wokół piłki ręcznej, którą tworzą nasi kibice jest do pozazdroszczenia. Liczymy, że teraz znów w całości wypełnią trybuny i nas wspomogą - kończy trener Skutnik.