Zbigniew Markuszewski: Brak medalu będzie ogromną porażką

W rywalizacji o brązowy medal PGNiG SuperLigi mamy remis 1:1. - Jestem mocno rozczarowany. Nie spodziewałem się, że Stal przysporzy nam tak wielu problemów - przyznaje po spotkaniach w Kwidzynie Zbigniew Markuszewski, trener MMTS-u.

Zespół z Pomorza nie miał kompletnie nic do powiedzenia w półfinale play-off. Kwidzynianie gładko polegli w trzech meczach z Orlen Wisłą Płock, która jak pokazuje przebieg rozgrywki o złoto ma sporą chrapkę na detronizację dotychczasowego hegemona polskiej ligi - Vive Targi Kielce. Podopieczni Zbigniewa Markuszewskiego nie obronią zatem wicemistrzostwa Polski i na poprawę humorów pozostała im jedynie walka z BRW Stalą Mielec o najniższy stopień podium.

Dość niespodziewanie rewelacyjny beniaminek z Podkarpacia wygrał jedno z dwóch spotkań w Kwidzynie i mocno uchylił sobie drzwi do końcowego sukcesu kosztem MMTS-u właśnie. - Ciężko dokładnie stwierdzić, co stało się w niedzielnym pojedynku - gdyba trener Zbigniew Markuszewski. - Na hali panowała wysoka temperatura. W związku z tym piłka z każdą upływającą chwilą robiła się coraz bardziej śliska, a to automatycznie powodowało błędy. Mieliśmy okazję żeby odjechać Stali, ale proste pomyłki nas zgubiły. Mielczanie uwierzyli, że mogą wygrać i swoim uporem oraz ambicją tego dokonali. U nas pojawiała się niepotrzebna złość i wzajemne pretensje zawodników. Oczywiście ogromna ilość kontuzji też robi swoje, ale na pewno nie jest to usprawiedliwieniem porażki - dodaje.

MMTS miał do Mielca przyjechać jedynie dopełnić formalności, jednak teraz role się odwróciły. W zdecydowanie bardziej komfortowej sytuacji znajdują się bowiem rewelacyjni "Czeczeńcy" trenera Ryszarda Skutnika. - Jestem mocno rozczarowany. Nie spodziewałem się, że Stal przysporzy nam tak wielu problemów. Wolę nawet nie myśleć, co będzie jeśli zajmiemy czwarte miejsce. Potraktowałbym to jako dużą osobistą porażkę - nie ukrywa szkoleniowiec kwidzynian.

W Mielcu już powoli czuć atmosferę nadchodzącego święta piłki ręcznej. Kibice bez wątpienia ponownie wypełnią halę po same brzegi i liczbą blisko dwóch tysięcy gardeł wspomagać będą szczypiornistów Stali. - Czeka nas ciężka przeprawa. Już raz w tym sezonie polegliśmy na terenie beniaminka. Samo znalezienie się nas i mielczan w małym finale dobitnie pokazuje, że jesteśmy drużynami mocno zbliżonymi umiejętnościami. Wiele zależeć będzie od dyspozycji dnia i koncentracji. Skoro beniaminek potrafił wygrać u nas, teraz czas na rewanż z naszej strony - zapowiada Zbigniew Markuszewski.

Komentarze (0)