Nieszczęście mielczan zaczęło się jeszcze przed inauguracyjnym gwizdkiem sędziów. W trakcie rozgrzewki groźnie wyglądającej kontuzji kolana nabawił się kapitan gospodarzy Krzysztof Lipka. Po interwencji masażysty bramkarz Stali próbował jeszcze przygotować się do spotkania, ale ambitne starania skończyły się dla niego fatalnie. Po kilku przedmeczowych interwencjach Lipka zaczął zwijać się z bólu i w konsekwencji, już po pojedynku trafił do szpitala. - Nie wygląda to najlepiej. Zobaczymy jaką opinię wydadzą lekarze, ale najprawdopodobniej w niedzielę Krzyśka też zabraknie - zakomunikował po meczu trener mielczan Ryszard Skutnik
Już od pierwszych minut jak na dłoni widać było, że to podopieczni nieobecnego w Mielcu Zbigniewa Markuszewskiego mają dużo większą chrapkę na zwycięstwo. Pełniący kolejny raz w tym sezonie funkcję pierwszego trenera, bramkarz MMTS-u Sebastian Suchowicz, swoją postawą między słupkami szybko wybił z głowy mielczanom myśli o wygranej. Kwidzyński golkiper łapał niemal wszystkie rzuty zawodników Stali, po których przyjezdni wyprowadzali zabójcze kontrataki - stanowiące przynajmniej do tej pory najbardziej rozpoznawalny znak zespołu z Podkarpacia.
Dopiero w dziewiątej minucie pierwszej połowy gospodarze trafili do siatki MMTS-u, choć goście głównie za sprawą Michała Adamuszka "ukąsili" mielczan do tego czasu już pięć razy. Szczypiornistom beniaminka praktycznie nic nie wychodziło. Zgubione piłki w ataku, przestrzelone rzuty i luźna obrona to tylko kilka z grzechów głównych, za które trener Skutnik powinien rozliczyć swoich zawodników po tym pojedynku. Bardzo słabo spisywał się także w bramce Adam Wolański. Doświadczony zawodnik wielokrotnie po rzutach gości miał piłkę na rękach, ale ta jakimś cudem wpadała do siatki. W związku z kontuzją Krzysztofa Lipki trener Skutnik nie miał możliwości dokonania zmiany, choć ta była bardzo wskazana. O słabym dniu Stali najlepiej świadczy fakt, iż dopiero na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy mielczanom udało się wyprowadzić szybką kontrę. Co z tego, skoro rzut Pawła Wilka nogą obronił Suchowicz.
Podobny scenariusz mieleccy kibice oglądali po przerwie. Stal biła głową w mur, a rotacje na pozycjach dokonywane przez szkoleniowca beniaminka w niczym nie pomagały. MMTS tymczasem grał jak z nut. Świetnie radzili sobie wspomniani już Michał Adamuszek, oraz Sebastian Suchowicz, a równie dobrze spisywał się Robert Orzechowski. Częstokroć drużyna z Pomorza ośmieszała mielczan prostymi wydawałoby się zagraniami. W konsekwencji to MMTS po niezwykle solidnej postawie bliski jest postawienia przysłowiowej kropki nad "i". W najgorszym wypadku zespół z północy Polski decydujące spotkanie rozegra przed własną publicznością, choć formalności będzie chciał dopełnić już w niedzielę. Stal musi natomiast ochłonąć i wrócić do równowagi, jeśli marzy jeszcze o brązie.
BRW Stal Mielec - MMTS Kwidzyn 27:35 (11:18)
Stal: Wolański - Wilk 1, Albin 6, Janyst 2, Sobut 8, Szpera 2, Babicz 3, Kubisztal 2, Gawęcki 1, Basiak 1, Krzyszofik 1, Chodara.
Kary: 4 min.
MMTS: Suchowicz, Jedowski - Pacześny 1, Krieger 2, Mroczkowski 3, Orzechowski 8, Peret 3, Adamuszek 8, Rombel 2, Seroka 1, Łangowski, Waszkiewicz, Kostrzewa 5, Rosiak 2.
Kary: 6 min.
Widzów: 2000 (w tym 15 z Kwidzyna).