Powiedzieć tak - rozmowa z Pawłem Albinem, zawodnikiem BRW Stali Mielec
Z Pawłem Albinem, rozgrywającym BRW Stali Mielec rozmawiamy m.in. o ubiegłym sezonie i fenomenie mieleckiej Stali. 35-letni szczypiornista pozostanie w Mielcu na przyszły sezon, jednak karierę sportową chciałby zakończyć w Warszawie.
Krzysztof Podliński
Krzysztof Podliński: Jaki to był sezon dla Ciebie? Zyskałeś sportowo na przenosinach do Mielca?
Paweł Albin: Przychodząc do Mielca, nie wiedziałem czego się spodziewać po polskiej lidze. Pomimo tego, że z wieloma zawodnikami znam się już od wielu lat i pamiętam ich sprzed wyjazdu na zagraniczne wojaże. Dlatego ostatni sezon był dla mnie w pewien sposób rozpoznawczy. Ciężko powiedzieć czy zyskałem sportowo, bo w innych klubach grałem więcej i byłem podstawowym zawodnikiem. W Mielcu wychodzę w ważnych momentach i staram się wykorzystywać swoje doświadczenie.
Zamieniłeś ligę norweską na polską PGNiG Superligę. Co wówczas skłoniło Cię do podjęcia takiej decyzji?
- Przede wszystkim chciałem już wracać do Polski. Tęskniłem za krajem, rodziną i znajomymi. Czułem, że nadszedł już moment na powrót, chociaż miałem propozycję z Viking Handball na kolejne sezony. Zaczynałem karierę w Polsce i również tutaj chciałbym ją skończyć, a do jej zakończenia jest coraz bliżej.
Rozegrałeś mnogą liczbę spotkań w naszej lidze. Jak z perspektywy czasu spędzonego na boisku, ale także względów organizacyjnych, porównałbyś polską i skandynawską piłkę ręczną?
- Myślę, że różnica polega na sposobie gry. W Skandynawii gra się bardzo szybką i widowiskową piłkę ręczną. Zawodnicy są tam doskonale wyszkoleni technicznie, co nie jest żadnym problemem, bo dzieciaki trenują już od małego i mają różne zajęcia, nawet po kilka godzin dziennie. W Mielcu gramy również szybko, dużo biegamy, dlatego nie miałem większych problemów, żeby wkomponować się w system gry. Organizacyjnie to pewnie oprócz Kielc i Płocka nie ma zespołów, które można porównać do klubów z tamtych rejonów. Musimy się jeszcze wiele nauczyć.
Rozmawiamy tydzień po przegranej walce o brązowy medal z MMTS-em Kwidzyn. W pamięci jest jeszcze bramka Michała Adamuszka, która odebrała wam brąz?
- W pamięci został nie odgwizdany rzut karny na Grześku Sobucie i dwie dwuminutowe kary w końcówce meczu. Niedosyt jest, bo było bardzo blisko najniższego stopnia podium, ale taki jest sport, ktoś musiał przegrać.