- Troszkę pomógł, ale to nie był jeszcze taki wkład w zespół, jakiego my od niego oczekujemy. Trenował z nami dopiero trzy razy, trudno więc od niego dużo wymagać - tak postawą swojego nowego zawodnika w meczu z Azotami ocenia w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Stali, Ryszard Skutnik. Gliński próbowany był i na skrzydle, i na środku rozegrania, był centralnym elementem defensywy, rzucił dwie efektowne bramki w ważnych momentach, sam swoją postawą zachwycony jednak nie jest, choć pomyłek tłumaczyć nie zamierza.
- Gra w piłkę ręczną to jest sport błędów i one się zdarzają - wyjaśnia Gliński. - Na pewno cieszy mnie jeden punkt. Z przebiegu całego spotkania można powiedzieć, że szkoda, bo oczka mogły być dwa, ale nie zapominajmy, że w końcówce to my goniliśmy rywala i mieliśmy nóż na gardle, więc wydaje mi się, że remis jest rozstrzygnięciem sprawiedliwym, choć wiadomo, że zawsze najbardziej pamięta się końcówkę, stąd jej trochę szkoda - wyjaśnia 20-krotny reprezentant Polski, pijąc do bramki straconej w ostatnich sekundach meczu.
Gliński może stać się wiodącą postacią mieleckiego zespołu, najpierw musi jednak zgrać się z kolegami i dostosować do stylu gry Stali. - Trenuję z zespołem od tygodnia i na pewno jeszcze nie czuję rytmu chłopaków - nie ma wątpliwości doświadczony zawodnik. - Gdy gram czy to na środku, czy na skrzydle, to jeszcze trochę mi się mylą pewne kierunki działania w szybkim ataku. Wydaje mi się jednak, że z meczu na mecz będzie to wyglądać coraz lepiej i wszystko się ustabilizuje - wyjaśnia Gliński.
Czego zabrakło jego drużynie, by pokonać Azoty i rozpocząć sezon od wywalczenia kompletu oczek? - Nie wykorzystaliśmy kilku stuprocentowych sytuacji i na pewno na tym musimy się skupić - wyjaśnia 29-letni zawodnik. - To musimy poprawić, bo skuteczność zawsze była silną bronią Stali i tego trzeba się trzymać. Punkt na wyjeździe na pewno daje jednak jakąś satysfakcję, choć z przebiegu meczu obie drużyny mogły mieć po ostatnim gwizdku lekki niedosyt.