Prezes Vive Targów Kielce doskonale zdawał sobie sprawę, że o awans do Ligi Mistrzów będzie niezmiernie trudno. Wszyscy rywale kielczan w turnieju o "dziką kartę", to uznane europejskie marki. Dla Bertusa Servaasa najważniejsze było jednak zaangażowanie zawodników i walka od pierwszej do ostatniej minuty. Tego właśnie często brakowało kielczanom w poprzednim sezonie. - Czasem można przegrać mecz, nawet taki jak ten z Lwami, ale to nie tylko o to chodzi. Po takiej walce jaką widzieliśmy na parkiecie, trzeba być dumnym i chylić czoła przed chłopakami i przed publicznością, która po prostu szalała na trybunach - mówi szczęśliwy Servaas.
Prezes Vive, podobnie jak wszyscy kibice szczypiorniaka w Polsce, mocno przeżywał oba mecze z udziałem gospodarzy. Niektóre momenty finałowego pojedynku mogły przyprawiać o palpitację serca. - Ja nie wiem, czy mam jeszcze serce - żartował tuż po niedzielnym meczu Holender.
Awans do Ligi Mistrzów osiągnięty, ale co będzie dalej? - Pierwszy raz w tym sezonie musimy trochę odpocząć, bo ten weekend kosztował nas mnóstwo sił, ale najważniejsze, że będziemy grać w Lidze Mistrzów, z zespołami, które jeszcze nie były w Kielcach. Dla całego regionu świętokrzyskiego i myślę też, że dla wszystkich kibiców w Polsce, jest to coś niesamowitego. Jesteśmy dumni - zakończył Servaas.
Bertus Servaas mocno przeżywał turniej o dziką kartę, ale po wygranej z Lwami mógł dać upust ogromnej radości