Szczypiorniści Warmii: Dobra obrona, zatrzymał nas Stęczniewski

Warmia Olsztyn przegrała z Azotami w Puławach 20:25. Podopieczni Zbigniewa Tłuczyńskiego dobrze spisali się w defensywie, skuteczności zabrakło jednak w ataku, a w między słupkami rywali znakomite zawody rozegrał doświadczony Maciej Stęczniewski.

- To był mecz obrony i bramkarzy - przyznaje obrotowy szóstej drużyny ubiegłego sezonu PGNiG Superligi, Daniel Żółtak. Lepiej w sobotę spisywała się jednak tak puławska, na czele z doskonale grającym byłym golkiperem reprezentacji Polski. - Obronił wiele sytuacji sam na sam, odbijał też rzuty karne - podkreśla doświadczony gracz Warmii. Stęczniewski zagrał w sobotę na 40-procentowej skuteczności, odbijał też próby z siedmiu metrów w wykonaniu Piotra Ćwiklińskiego i Michała Bartczaka potwierdzając, że jest w tym sezonie mocnym punktem puławskiej drużyny.

- Ciężko było nam pokonać puławską obronę, a to, co zrobił Stenia, jest wręcz niemożliwe - tak postawę doświadczonego bramkarza recenzuje trener olsztyńskiej siódemki, Zbigniew Tłuczyński. - Chylę przed nim czoła, bo nie tylko zabrał nam kilka karnych, ale także wiele szybkich ataków i myślę, że to był właśnie główny powód wygranej Azotów różnicą pięciu bramek. Gospodarze wykorzystali przywilej własnego parkietu i na pewno swoją grę będą jeszcze niejednokrotnie cieszyć puławską publiczność - podkreśla doświadczony szkoleniowiec, choć sam po sobotnim starciu zbyt wielu powodów do zadowolenie nie ma.

- W naszej grze zabrakło przede wszystkim skuteczności - nie kryje Sebastian Rumniak. Wtóruje mu Michał Krawczyk. - Mieliśmy kilka sytuacji, które na pewno by nas podbudowały i wynik nie byłby pięcioma, a oscylował w okolicach remisu - wyjaśnia rozgrywający Warmii. Olsztynianie rzucili w Puławach ledwie dwadzieścia bramek, z czego aż sześć padło z rzutów karnych, skuteczność z gry podopiecznych Tłuczyńskiego była więc zatrważająca, a tyle samo w tym niemocy i nieudolności gości, co dobrej gry formacji obronnej gospodarzy i rutynowanego golkipera Azotów.

Wszyscy przedstawiciele Warmii podkreślają, że w sobotę do Puław wybrali się w składzie mocno osłabionym, z powodu kontuzji w domu zostali bowiem Mateusz Kopyciński, Dominik Płócienniczak i Mariusz Gujski, a na środkach przeciwbólowych czoła rywalom stawiali Damian Moszczyński i Żółtak. - Mamy swoje kłopoty kadrowe, przyjechaliśmy jednak do Puław walczyć i chcieliśmy wywieźć jakieś punkty - podkreśla obrotowy olsztyńskiego zespołu. W podobnym tonie wypowiada się Tłuczyński. - Chłopcy wyszli na boisko z determinacją, ale to nie wystarczyło - przyznaje doświadczony szkoleniowiec.

Trener Warmii zwraca też uwagę na to, że momentami jego podopiecznym brakowało cierpliwości. - Próbowaliśmy grać za szybko, zamiast zmieniać tempo i dać ochłonąć niektórym zawodnikom. W pewnych momentach przydałby się kubeł zimnej wody. Nasza ławka nie jest na dzień dzisiejszy zbyt mocna, mieliśmy do zmiany tylko jednego rozgrywającego - wyjaśnia. Kłopoty kadrowe zaowocowały ekspetymentalnym zestawieniem drugiej linii. - Dla Krawczyka gra na lewej stronie nie powinna być nowością, ale wiadomo, że też trzeba się nauczyć na tej pozycji walczyć. Rolę playmakera próbował spełniać Malewski - mówi Tłuczyński.

Ubytków kadrowych nie demonizuje Rumniak. - Grało się nam ciężko, a braki było widać gołym okiem, mieliśmy problem z rozegraniem akcji w ataku. Nie ma się jednak co usprawiedliwiać, bo nie wykorzystaliśmy też czystych sytuacji, gdzie wynik mógłby być zupełnie inny - wyjaśnia. Dla olsztynian była to już trzecia porażka tej jesieni, wcześniej z kwitkiem Warmię odsyłali także szczypiorniści Orlen Wisły Płock i Chrobrego Głogów. Szczególnie bolała porażka z tym ostatnim rywalem, odniesiona została bowiem we własnej hali. Teraz przed zespołem Tłuczyńskiego szansa na rehabilitację, a optymizm budować można na grze obronnej.

- Myślę, że nasza defensywa nie spisała się najgorzej, dobrze bronił bramkarz. W kilku sytuacjach, szczególnie w drugiej połowie było widać, że nasza obrona rozumie się bardzo dobrze - mówi Rumniak. Defensywę chwali Krawczyk. - W ostatnich dniach ćwiczyliśmy pewne rozwiązania na parkiecie przy naszych brakach kadrowych i w miarę to wychodziło. Z tego się cieszymy, ale były też takie sytuacje, w których z obronionej piłki szliśmy do kontry i kończyło się to stratą - podkreśla. Za tydzień Warmia we własnej hali podejmie NMC Powen Zabrze i - mimo trzech porażek na starcie sezonu - będzie faworytem.

Źródło artykułu: