Waldemar Szafulski: Gospodynie mogą mówić o dużym szczęściu

Politechnika Koszalińska już dawno nie miała takiej szansy na wygraną z SPR-em Lublin w jego hali. - Gospodynie mogą mówić o dużym szczęściu - mówił po meczu opiekun akademiczek, Waldemar Szafulski, który podkreślał przede wszystkim niewykorzystane przez jego zespół rzuty karne.

Czwarta drużyna poprzedniego sezonu bardzo źle rozpoczęła nowe rozgrywki PGNiG Superligi Kobiet. Po remisie w pierwszym spotkaniu z AZS-em AWF Sportocenpt Wrocław, przyszły dwie kolejne porażki - u siebie z Vistal Łączpolem Gdynia i w niedzielę w Lublinie z SPR-em. Pewnym usprawiedliwieniem dla akademiczek z Koszalina są jednak problemy kadrowe. - No tak, dzisiaj przyjechaliśmy w okrojonym składzie. Iwona Szafulska jest kontuzjowana, Sylwia Lisewska jeszcze w tym sezonie z nami nie grała. Mam nadzieję, że w następnym meczu wystąpi. Tych dwóch rozgrywających nam szczególnie zabrakło - mówił po meczu Waldemar Szafulski. - Na pewno w związku z tym w drugiej połowie, tak jak Asia Dworaczyk powiedziała, mogło brakować momentami trochę oddechu, bo tych zmian dokonywaliśmy niewiele. Asia poza tymi dwuminutowymi karami była cały czas na boisku. Kamila Całużyńska podobnie. One musiały grać, bo są to doświadczone zawodniczki i w ich miejsce nie mamy innych - dodał.

Mimo tak okrojonego składu Politechnika, była bardzo blisko wywiezienia z Lublina korzystnego rezultatu. - Tak jak było widać. Przestrzelonych pięć rzutów karnych, w drugiej połowie stuprocentowe sytuacje Oli Kobyłeckiej. Tak naprawdę to gospodynie mogą mówić o dużym szczęściu - żałował opiekun akademiczek, który do końca nie potrafił wytłumaczyć strzeleckiej niemocy swojego zespołu. - Ja myślę, że zawsze tak jest, że ta psychika gdzieś tam decyduje - zakończył trener Politechniki.

Komentarze (0)