Bez Michała Zołoteńki, Vukasina Rajkovicia i Adama Twardo przystąpili do starcia z Rumunami podopieczni Larsa Walthera. W składzie brakowało przede wszystkim tego ostatniego, przed przerwą Nafciarze w defensywie prezentowali się bowiem przeciętnie, a bramkę Mortena Seiera raz po raz rzutami z dystansu bombardował Alexandru Stamate. Dość powiedzieć, że potężny (116 kilogramów żywej wagi) rozgrywający w pierwszej połowie rzucił aż siedem bramek, nie myląc się ani razu.
Początek meczu był wyrównany, oba zespoły popełniały sporo błędów, mnożyły się straty i niecelne podania. Nafciarzom konceptu na rozwiązywanie akcji ofensywnych wystarczyło na kilkanaście minut, dobrze grali Bostjan Kavas i Michał Kubisztal, skutecznością tradycyjnie błysnął Arkadiusz Miszka. Gospodarze w pewnym momencie jednak stanęli, nic nie dało wejście Luki Dobelseka, beznadziejną zmianę dał słabo tego dnia dysponowany Piotr Chrapkowski.
Seier robił co mógł, w pierwszej połowie odbił sześć rzutów, do szatni gospodarze schodzili jednak z dwubramkową stratą. Po przerwie Nafciarze rzucili się do ataku, goście jednak nie odpuścili, a do atomowych uderzeń z drugiej linii dołączyli grę z kołem. Stan meczu wyrównać udało się w 41. minucie. Nafciarze uszczelnili defensywę, bramce pojawił się Marcin Wichary, dobrą zmianę dał także Joakim Backstrom, a na 20:20 po indywidualnej akcji trafił Kubisztal.
Były reprezentant Polski - do spółki z Kavasem i "Wichurą" - wziął na siebie ciężar gry pokazując, że jego sprowadzenie w letniej przerwie było znakomitym posunięciem klubowych włodarzy. Do doświadczonego zawodnika poziomem nie potrafili się jednak dostroić koledzy i rywal ponownie zbudował kilkubramkową przewagę. Goście spokojnie kontrowali wynik, na trafienia Wiślaków odpowiadali skutecznie i w pewnym momencie prowadzili już 29:25.
Emocje zaczęły się w końcówce. Goście pogubili się w ataku, swoje odbił Wichary, a stratę do jednej bramki zmniejszył Kavas. Chwilę później Rumuni zgubili piłkę, sytuację sam na sam z bramkarzem zmarnował Christian Spanne, a w odpowiedzi rzut odbił golkiper z Płocka. Po mądrze rozprowadzonym ataku za wcześniejsze pudło zrehabilitował się norweski skrzydłowy, kolejną piłkę obronił Wichary, a w kontrze faulowany był Kubisztal, który kilka chwilę później - dzięki dobrze wykonanemu rzutowi karnemu - zapewnił gospodarzom niesamowite zwycięstwo.
Orlen Wisła Płock - HCM Constanta 30:29 (13:15)
Wisła: Wichary, Seier - Kubisztal 8 (2/2), Kavas 8, Miszka 4 (2/3), Backstrom 3, Wiśniewski 2, Spanne 3 (1/1), Eklemović 1, Toromanović 1, Chrapkowski, Kwiatkowski, Dobelsek.
Constanta: Stanescu, Popescu - Stamate 10, Novanc 4, Buricea 4, Ghionea 3 (2/2), Csepreghi 2, Riganas 2, Angelovski 1, Toma 1 (0/1), Sabou 1, Stavrositu 1, Adzic.
Kary: Wisła - 8 min. (Kwiatkowski - 2 min. Toromanović - 6 min.) oraz Constanta - 12 min. (Adzic, Novanc, Angelovski, Stavorsitu - po 2 min., Buricea - 4 min.)
Sędziowie: O. Togstad, R. Kristiansen (Norwegia).