W pojedynku z wicemistrzem Danii, kielczanie od początku stawiani byli w roli faworyta. O lekceważeniu rywala, nie było jednak mowy. W składzie Bjerringbro-Silkeborg występuje wielu znakomitych szczypiornistów, z bramkarzem Niklasem Landinem na czele.
Choć początek meczu, był niezwykle wyrównany, to gospodarze z każdą minutą zyskiwali przewagę. Wyrównana walka toczyła przez około kwadrans. W 7. minucie po bramce z rzutu karnego Rastko Stojkovicia, Vive objęło pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie (4:3). Jednak przełomowym momentem dla losów nie tylko pierwszej połowy, ale i całego spotkania, okazała się 13. minuta. Kielczanie prowadząc wówczas 6:5, rzucili rywalom aż 4 bramki z rzędu, przy czym trzy ostatnie, padły w ciągu zaledwie minuty i były wynikiem kilku szkolnych błędów zespołu duńskiego. Trener Carsten Albrektsen w tym momencie poprosił o czas. Na niewiele się to jednak zdało, bo kielczanie w ofensywie rozkręcili się na dobre. Pierwsze skrzypce grał tu zdecydowanie Denis Buntić. Chorwat z 9 trafieniami został najlepszym strzelcem całego meczu, a jego atomowych rzutów z drugiej linii, nie był w stanie zatrzymać nawet Niklas Landin. Gospodarze grali bardzo skutecznie, wykorzystując wszystkie błędy zespołu duńskiego, dobrze funkcjonował kontratak, a w bramce kapitalnie spisywał się Marcus Cleverly. W efekcie na minutę przed końcem pierwszej połowy, Vive odskoczyło na 9 bramek różnicy (21:12). Jedynym zawodnikiem, na którego kielecka defensywa nie potrafiła znaleźć sposobu był Audray Tuzolana, który popisał się kilkoma fenomenalnymi rzutami z 2 linii, do złudzenia przypominającymi firmowe zagranie Grzegorza Tkaczyka. Do szatni oba zespoły schodziły przy wyniku 21:14 dla Vive.
Druga połowa nie zaczęła się dla wicemistrzów Polski zbyt dobrze. Kielczanie szybko stracili kilka goli i w 36. minucie ich przewaga stopniała do zaledwie 4 bramek (22:18). Prawdziwe show w ekipie Bjerringbro-Silkeborg dawali w tym czasie wspomniany Francuz Tuzolana oraz Fredrik Petersen. Przewaga podopiecznych Bogdana Wenty była jednak na tyle wysoka, żeby uniknąć nerwowej końcówki. Zresztą pogoń za wynikiem, kosztowała Duńczyków zbyt wiele sił, żeby utrzymać równe tempo przez całą drugą część meczu. Podopieczni Carstena Albrektsena próbowali jeszcze walczyć do 55. minuty, kiedy na tablicy świetlnej był wynik 32:28. Końcówka należała jednak ponownie do "żółto-biało-niebieskich". Do bramki rywali znów zaczął trafiać Buntić, a na lewym skrzydle nieźle spisywał się Tomasz Rosiński, który pod nieobecność kontuzjowanego Mateusza Jachlewskiego, wspomagał na tej pozycji Bartłomieja Tomczaka. Ostatecznie Vive Targi Kielce pokonało Bjerringbro-Silkeborg 37:29, odnosząc tym samym drugie zwycięstwo w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Kielczanie zasłużyli na duże brawa, zwłaszcza za pierwszą połowę spotkania. W ich grze nareszcie nie raziła w oczy słaba skuteczność, jak to miało miejsce w poprzednich pojedynkach. Świetnie zagrali Marcus Cleverly i Denis Buntić. Nieźle w porównaniu z poprzednimi meczami spisywał się też Thorir Olafsson. Nie należy ponadto zapominać o tradycyjnie już skutecznym Rastko Stojkoviciu, a także Uroszu Zormanie, który choć mniej widoczny, wnosi do gry Vive dużo spokoju.
Vive Targi Kielce - Bjerringbro-Silkeborg 37:29 (21:14)
Vive: Cleverly, Szmal - Grabarczyk, Tomczak 2, Jurecki 3, Tkaczyk 4, Zaremba, Olafsson 5, Kuchczyński, Jurasik, Stojković 8 (3), Przybylski, Buntić 9, Zorman 2, Rosiński 4.
Kary: 8 minut (2xGrabarczyk, 2xBuntić)
Karne: 3/3
Silkeborg: Landin, Green - Nielsen Nikolaj 4, Nielsen Mads, Olafsson Gudmundur 2, Hansen 2, Lauge 2, Arrhenius, Kirkegaard 1, Ahle, Baagoe 1, Kristansen 4, Zvizej 2, Petersen 6 (2), Tuzolana 5.
Kary: 2 minuty (Baagoe)
Karne: 2/2
Sędziowie: Romeo M. Stefan (ROM), Ole R. Jorstad (NOR)
Widzów: 4.000