"Dzidziuś" jak feniks z popiołów...

Michał Jurecki jest wiodącą postacią reprezentacji Polski i Vive Targów Kielce. Popularny "Dzidziuś" notuje zwyżkę formy, której brakowało mu na początku roku w drużynie narodowej, a w czerwcu w zespole klubowym.

Super strzelcy z Kościana

Jego sportowa przygoda rozpoczęła się w rodzinnym Kościanie, w którym 27 października 1984 roku przyszedł na świat. Wychowanek miejscowej Tęczy występował w jednym zespole ze swoim starszym bratem Bartoszem Jureckim, z którym trafił później do Chrobrego Głogów. Na Dolnym Śląsku pokazał pełnię swoich możliwości, co zaprocentowało w 2006 roku. Bracia Jureccy poprowadzili Chrobrego do wicemistrzostwa Polski, największego jak dotąd sukcesu tego zespołu. Transfer do Vive Targów Kielce budowanych na potęgę przez Bertusa Servasa okazał się strzałem w dziesiątkę. Michałowi wystarczył rok gry, by zapewnić sobie angaż w klubie Bundesligi.

Lider pełną gębą

Ówczesny zespół Krzysztofa Lijewskiego - HSV Hamburg zatrudnił kolejnego Polaka, którym był Jurecki. Niestety pobyt w Hamburgu okazał się niewypałem. Nie minął rok, a doszło do kolejnej zmiany pracodawcy. TuS Nettelstedt-Lübbecke zostało nowym klubem Polaka. Dołączenie do zespołu, w którym występują dziś Artur Siódmiak i Tomasz Tłuczyński było trafnym posunięciem. Jurecki został kluczową postacią ekipy TuS, wielokrotnie wygrywając w pojedynkę mecze ligowe. W ekipie czerwono-czarnych poznał Thorira Olaffsona, obecnie grającego w Vive. Po wielu pochwałach zebranych w Bundeslidze podjął dość kontrowersyjną decyzję. W 2010 roku zdecydował się wrócić do Vive. Kontrakt miał obowiązywać od połowy roku 2011, lecz działacze TuS doszli do wniosku, że "z niewolnika nie ma pracownika" i "Dzidziuś" wrócił do Kielc już w 2010.

Etatowy reprezentant kraju

W kadrze narodowej zadebiutował 20 grudnia 2005. Bogdan Wenta w towarzyskim meczu przeciwko Słowacji dał szansę młodemu rozgrywającemu, urodzonego w Wielkopolsce. Należy do "złotej generacji", która w 2007 roku wywalczyła wicemistrzostwo świata, a kilka miesięcy później Superpuchar. Rok później pojechał na Igrzyska Olimpijskie do Pekinu, gdzie podobnie jak cała reprezentacja zawiódł. Piąte miejsce było wielkim rozczarowaniem. W 2009 roku wywalczył brąz mistrzostw świata w Chorwacji. Na mistrzostwach Europy w 2010 był najjaśniejszą postacią biało-czerwonych. "Dzidziuś" rozpoczął turniej od utarczki słownej z bramkarzem reprezentacji Niemiec Silvio Heinevetterem. W meczu ze Szwecją był nie do zatrzymania, więc Skandynawowie złamali mu nos. Jurecki z siniakami pod oczami wyglądał groźnie i swoje robił na parkiecie, choć 4. miejsce nie było spełnieniem marzeń.

Słaby początek...

Jego powrót do Vive został uznany przez portal handball-planet.com jako 1 z 10 najgorszych transferów roku. Na 4. lokatę zebrała się słaba postawa w PGNiG Superlidze. Jurecki miał pomóc obronić tytuł, lecz zawiódł pomimo tego, że w ostatnim meczu pokazał próbkę swoich umiejętności. Wicemistrzostwo i powrót na tron Orlen Wisły Płock były sporą niespodzianką. W Lidze Mistrzów Vive znalazło się w "grupie śmierci", lecz wyrównująca bramka w meczu z Barceloną to jedyne, godne zapamiętania zagranie praworęcznego gracza.

W kadrze rok 2011 rozpoczął pechowo. Na MŚ w Szwecji doznał kontuzji mięśnia dwugłowego i po pierwszym meczu ze Słowacją musiał wrócić do kraju. W meczach eliminacyjnych do mistrzostw Europy w Serbii grał słabo i pierwsze półrocze mógł spisać na straty.

Michał "Dzidziuś" Jurecki nauczył się współpracy z kołowym, podczas gry ze swoim starszym bratem Bartoszem "Szrekiem" Jureckim w Tęczy Kościan i Chrobrym Głogów

... lepsza końcówka

Przełomem okazał się wrześniowy turniej o "dziką kartę". W półfinale z Cuatro Rayas Valladolid był najlepszym graczem zespołu i zaprowadził Vive do finału. Po zwycięstwie nad Rhein-Neckar Löwen nikt nie miał wątpliwości, że wrócił stary - dobry "Dzidziuś. - Dołączyłem do zespołu niecały tydzień przed sezonem. Następnie doszły problemy z kolanem. W tym sezonie jest wszystko ok i trenuję na 100 procent - wspomina poprzedni rok szczypiornista, który w swojej karierze zaliczył epizod w HSV Hamburg. Kielecka publiczność długo skandowała jego pseudonim, dziękując za awans do Champions League. W elitarnych rozgrywkach w każdym spotkaniu był wyróżniającym się zawodnikiem. Porażki z MKB Veszprém oraz Füchse Berlin sprawiły, że kielczanie jechali do Czechowskich Niedźwiedzi z nożem na gardle. W Rosji rozegrał koncert, zdobywając decydującą bramkę w ostatnich sekundach spotkania. W Kielcach jest niezwykle ceniony.

W listopadowym turnieju o Puchar Gdyni potwierdził, że jest w wysokiej formie. W meczu z Rosją zagrał na podobnym poziomie jak w meczu z Czechowskimi i Polacy zremisowali ze Sborną.

Michał Jurecki jest liderem Vive Targów Kielce i reprezentacji Polski

Nieprofesjonalne zachowanie "Dzidziusia"

Powrót do wielkiej formy pozwolił zejść na bok sprawie, która psuje dobry wizerunek Jureckiego. W ligowym starciu Orlen Wisły Płock z Vive zachował się skandalicznie. Skrzydłowy "Nafciarzy" Christian Spanne pobiegł do kontry. Zwinnego Norwega gonił rozgrywający wicemistrzów Polski. Gdy Spanne wypracował sobie klarowną pozycję rzutową popularny "Dziudziuś" podstawił mu nogę. Karygodne zachowanie reprezentanta Polski zostało ukarane karą 2 minut, choć faul był ewidentnie na czerwoną kartkę. Wychowanek Tęczy Kościan spędził 120 sekund na ławce i gdy wrócił na parkiet był jednym z najlepszych szczypiornistów w zespole Bogdana Wenty.

Kochany tata

Michał Jurecki to kluczowa postać zespołów prowadzonych przez trenera Wentę. Z żoną Joanną mają córkę Oliwię, która często trzyma kciuki na trybunach za tatę. - Moja córeczka zawsze jest na moich meczach. Gram dla niej. Bardzo się cieszę gdy ją widzę - mówi Michał Jurecki. Prywatnie wielki fan gier komputerowych. W rodzinnej miejscowości od 3 lat rozgrywany jest "Turniej o Puchar Braci Jureckich". Na tegorocznej edycji zabrakło Michała, lecz miejmy nadzieję, że Jurecki nie będzie już tracił czasu na wizyty w gabinetach lekarskich i będzie wykonywał swoją pracę najlepiej jak potrafi, a potrafi bardzo dużo.

Współczesny pan Michał?

Siła polskiej piłki ręcznej tkwi w kolektywie, lecz bez jednostek wybitnych nie byłoby szumu medialnego. Postać Michała Jureckiego przypomina jego imiennika z powieści Henryka Sienkiewicza. Pan Wołodyjowski zwany "Małym Rycerzem" potrafił utrzeć nosa Andrzejowi Kmicicowi czy Bohunowi, zaś współczesny wojownik wielokrotnie dobijał bramkarzy najlepszych klubów świata. Bronią Jureckiego nie jest szabla, lecz jego prawa ręka nie drży w kluczowych momentach, które chwilę później dają radość kibicom. Złośliwość losu potrafi doprowadzić do "sportowej przerwy w życiorysie", lecz tylko najlepsi powstają niczym feniks z popiołów. Znikają na chwilę, by urodzić się na nowo...

Komentarze (0)