Daliśmy z siebie naprawdę wszystko - wypowiedzi po meczu Gaz-System Pogoń Szczecin - Orlen Wisła Płock

Orlen Wisła Płock jest pierwszym zespołem, który może świętować awans do Final Four Pucharu Polski. W pokonanym polu zostawił wicelidera i faworyta do awansu do PGNiG Superligi Mężczyzn Gaz-System Pogoń Szczecin. O ocenę tego spotkania poprosiliśmy na gorąco trenerów obu ekip oraz samych zawodników.

Rafał Biały (trener Gaz-System Pogoń): Powiem szczerze, że tę porażkę mieliśmy wliczoną w koszty. Wiadomo było, że przyjeżdża mistrz Polski i nawet jeśli nie gra w pełnym składzie to jednak nic to nie zmienia. Mają wicemistrza świata w zespole, mają zawodników, którzy grali w Bundeslidze. Nie będę też porównywał budżetów, który Wisła ma 10 razy większy niż nasz. Mimo wszystko uważam, że zagraliśmy bardzo fajne zawody. Szkoda tylko, że zbliżające się święta podziałały na nas tak, że my w czasie meczu rozdaliśmy 12 prezentów, czyli 5 dobitek w pierwszej połowie, które skończyły się bramkami Orlenu, bo wszyscy chcieli wyskoczyć do kontry. 4 czy 5 rzutów na zasadzie "wydaje mi się, że mogę". To się znowu skończyło pięcioma kontrami plus parę zgubionych piłek. Powiem tak, Orlen prezentów nie rozdawał. Nie miał świątecznego nastroju. Powiem krótko dla naszego zespołu jest to naprawdę żaden mecz w pierwszej lidze. Nawet seria meczów w pierwszej lidze nie da nam tyle, co dwumecz z tym zespołem.

Paweł Krupa (rozgrywający Gaz-System Pogoń): Myślę, że w ataku było całkiem nieźle. W obronie za to trochę słabiej. Trochę takie bezsensowne rzuty, ale skończyło się 7 bramkami. Na wyjeździe za to 11, także myślę, że było jednak dużo lepiej. Uważam, że ten dzisiejszy mecz był dla nas trudniejszy. Musieliśmy się bardziej przyłożyć do tego spotkania. Jak widać powalczyliśmy, daliśmy z siebie naprawdę wszystko.

Paweł Biały (skrzydłowy Gaz-System Pogoń): Cieszy mnie to, że potrafiliśmy się zmobilizować, mimo że pierwsza część sezonu została zakończona. W sobotę mieliśmy naprawdę ciężki mecz. Uważam, że gdyby nie fatalna postawa sędziów, nigdy nie rzucam na sędziów, ale ta fatalna postawa przez pierwsze 20-25 minut ustawiła tamto spotkanie i nasze morale troszkę spadło. Niemniej jednak cieszę się, że potrafiliśmy tutaj dla kibiców, przy pełnej hali, jakoś sprężyć i pokazać, że chcemy grać z takimi zespołami, że chcemy takich widowisk. Mam nadzieję, że nie wyglądało to źle i że kibice to docenią.

Krzysztof Kisiel (II trener Orlen Wisła): Myślę, że nasze zwycięstwo nie było tutaj zachwiane w żadnym momencie, ale podoba mi się, że zespół ze Szczecina podjął tutaj walkę. Chciał się pokazać swoim kibicom z jak najlepszej strony. Pewne charakterystyczne zagrania, które znam u Piotrka Frelka już od lat, były dla mnie czytelne, dla zawodników czasami nie. Myślę, że awans nasz, pokazanie się tutaj miastu Szczecin i przypomnienie, że w przyszłym roku mogą awansować. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że i nasi kibice przyjeżdżają za nami i nam kibicują jak miejscowi.

Michał Kubisztal (rozgrywający Orlen Wisła): Mecz miał się odbyć no i się odbył (śmiech). Ciężko ten mecz ocenić. Wiadoma była jeszcze nasza przewaga 11 bramek. Na pewno gratka dla kibiców, fajnie, że ich tak dużo przyszło na tę halę, bo to cieszy. Bałem się, że przy tym naszym wysokim zwycięstwie u siebie może tych ludzi tutaj braknąć. Na szczęście przyszli i dopingowali swoją drużynę najlepiej jak mogli. Myślę, że Szczecin też walczył na tyle, na ile mógł. Przyjechaliśmy tutaj po awans i ten awans wywalczyliśmy i to jest dla nas najważniejsza rzecz.

Marcin Wichary (bramkarz Orlen Wisła): Cóż ja mogę powiedzieć, wygraliśmy siedmioma bramkami. Oczywiście można było wygrać wyżej. Założenie nasze było takie, że mieliśmy tutaj stracić tylko 20 bramek, ale powiem szczerze, że przy tych kontuzjach, które teraz mamy, bo przyjechaliśmy tutaj w naprawdę okrojonym składzie, to było to ciężkie zadanie. Jeszcze podczas podróży z Wągrowca jeden kolega też nam odpadł, trzech się zatruło, także troszeczkę była to walka o przetrwanie tego meczu i dowiezienie tego awansu i zwycięstwo, bo graliśmy o wygraną do końca.

Komentarze (0)