Walentina Nestsiaruk ujawniła między innymi kulisy swoich przenosin do naszego kraju.
- W ubiegłym roku wzięłam udział w Akademickich Mistrzostwach Europy. Wówczas w finale imprezy BNTU Mińsk zagrał z zespołem reprezentującym Polskę. Mój występ spodobał się szkoleniowcowi SPR-u Lublin i dziewczynom z klubu. Potem jedna z Białorusinek z drużyny podeszła do mnie i zapytała, czy chciałabym grać w Lublinie. Wtedy miał mi wygasnąć właśnie kontrakt z BNTU i zamierzałam spróbować swoich sił za granicą. Było to moje marzenie - stwierdziła młoda szczypiornistka, która dopięła swego kilka miesięcy temu.
- W ubiegłym roku nie zdołałam się przenieść do Polski z powodu problemów finansowych klubu. W tym czasie doszło do zmian w sztabie szkoleniowym, ale w końcu przeniosłam się do SPR-u - powiedziała Nestsiaruk, zapewniając, że nie miała większych kłopotów z aklimatyzacją.
- Nie jest tak źle, jak można byłoby sądzić. Na początku kiedy zawodniczka wyjeżdża, nastawia się na jakieś trudności. Jednak jeśli spokojniej do tego podchodzi, wówczas jest łatwiej. Zespół wspiera nowe zawodniczki. Są one zapraszane do kina, choć nie znają języka. Próbujemy się komunikować po polsku. Mam nadzieję, że z czasem przyswoję sobie ten język. Nie zmagam się z jakimiś bytowymi kłopotami. Najważniejsze, iż nie jestem daleko od domu. Mam 150 kilometrów do Brześcia, więc po weekendzie mogę pojechać do domu, aby odpocząć - ujawniła Białorusinka, która została także poproszona o ocenę poziomu ekstraklasy w naszym kraju.
- Nie ma wielkich różnic między polską i białoruską ligą. Wszystkiego nauczyłam się w BNTU Mińsk. Wiele mi dali Konstantin Szarowarow oraz moja pierwsza trenerka Tatiana Osipuk. Dzięki ich radom i moim wysiłkom mogłam trafić do Polski. Zatem białoruskie kluby nie są znowu takie złe. Po prostu im czegoś brakuje, choć wciąż nie wiem czego - stwierdziła Nestsiaruk.