Biało-czerwoni na kolanach - relacja z meczu Polska - Serbia

Na inauguracje mistrzostw Europy piłkarzy ręcznych, reprezentacja Polski przegrała z gospodarzem turnieju, Serbią 18:22 (7:11). Rywale biało-czerwonych skutecznie rozpracowali zespół Bogdana Wenty.

Biało-czerwoni pojedynek z Serbią rozpoczęli w ustawieniu: Wichary - Tłuczyński, M.Jurecki, Jaszka, Lijewski, Kuchczyński, Kwiatkowski. W pierwszej akcji udanym
przechwytem popisał się Krzysztof Lijewski, jednak w sytuacji sam na sam górą był Darko Stanić. Chwilę później natychmiastową odpowiedź dali Serbowie, a konkretnie lewoskrzydłowy Ivan Nikcević. Raptem osiem minut grał tylko Rastko Stojković, który z powodu kontuzji lewej ręki musiał opuścić plac gry.

Niestety Polacy mieli problemy z grą w ofensywie, na domiar złego nie funkcjonowała współpraca z obrotowym - Bartoszem Jureckim. W efekcie po 10 minutach gry na tablicy wyników w hali Pionir gospodarze mistrzostw prowadzili 5:2. Widząc złą grę swoich podopiecznych Bogdan Wenta za Bartłomieja Jaszkę do gry desygnował Grzegorza Tkaczyka, by chwilę później poprosić o czas.

Selekcjoner polskiej kadry nie zawahał się wpuścić na parkiet 21-letniego Kamila Syprzaka. Niestety gra nie uległa poprawie. Mnożyły się proste błędy techniczne,
katastrofalnie Polacy grali w przewadze, której nie potrafili należycie wykorzystać. Serbowie również nie zachwycali swoją grą, jednak potrafili zachować więcej
zimnej krwi, nie przebierając w środkach w poczynaniach defensywnych, dlatego do szatni schodzili z przewagą czterech trafień - 11:7.

Druga odsłonę od mocnego uderzenia rozpoczęła Serbia, powiększając przewagę do siedmiu trafień - 14:7 (35'). Bogdan Wenta tasował zawodnikami, próbując coraz to
nowych rozwiązań, jednak Polacy wciąż bili głową w mur. W dodatku kapitalną partię w bramce rozgrywał Stanić, który w 38 minucie meczu miał 53 procentową skuteczność obron! Serbowie nie zwalniali tempa, powiększając prowadzenie - 16:8 (40').

Mimo niekorzystnego obrotu spraw modyfikacji nie uległ system obrony, bowiem biało-czerwoni konsekwentnie grali swoim klasycznym ustawieniem 6-0. Z konieczności na parkiecie pojawił się Mateusz Zaremba, bowiem kontuzji doznał Krzysztof Lijewski. Na nic się to jednak zdało. Na kwadrans przed zakończeniem spotkania Polacy mieli na swoim koncie raptem 11 rzuconych bramek, przy 19 trafieniach Serbów. Nie pomogła również dobra dyspozycja rzutowa Karola Bieleckiego.

W akcie desperacji na ostatnie dziesięć minut meczu na parkiecie zameldował się Piotr Wyszomirski, zmieniając Marcina Wicharego (m.in. obronione 2 rzuty karne). Chwilę później man of the match - Darko Stanić żegnany oklaskami na stojąco również zasiadł na ławce rezerwowych.

Serbowie kontrolowali przebieg spotkania. W końcówce Polakom udało się nieco podreperować wynik, jednak zwycięstwo Serbów nie było zagrożone ani przez moment. Biało-czerwoni przez całe spotkanie grali niezwykle chaotycznie. Serbom skutecznie udało zneutralizować się współpracę Polaków ze skrzydłowymi i obrotowymi, znacznie poniżej oczekiwań spisała się również druga linia.

Kolejne spotkanie Polacy rozegrają w najbliższy wtorek (17.01) - ich rywalem będzie Słowacja. O jakiejkolwiek wpadce nie może być mowy, w przeciwnym razie o udział w turnieju kwalifikacyjnym do IO w Londynie może być piekielnie ciężko.

Polska - Serbia 18:22 (7:11)
Polska:

Wichary, Wyszomirski - Bielecki 4, M. Jurecki 3, Tłuczyński 2, K. Lijewski 2,
Zaremba 1, Jaszka 1, Tkaczyk 1, Jurkiewicz 1, Syprzak 1, Wiśniewski 1, Kuchczyński 1, B. Jurecki, Kwiatkowski, Orzechowski.
Serbia:

Stanić, Marjanac -  Vujin 6, Nikcević 6, Ilić 4, Prodanović 3, Sesum 1, Cutura 1, Vucković 1, Manojlović, Toskić, Marković, Stojković, Kostadinović, Beljanski, Stanković.
Kary:
Polska -

4 minuty (K. Lijewski, Kwiatkowski)
Serbia -

8 minut (Manojlović, Ilić, Beljanski, Vucković)
Sędziowie:

Oscar Raluy Lopez - Angel Sabroso Ramirez (Hiszpania)

Widzów: 7000.

[b]

StatystykiPolskaSerbia
Atak 18/47 38% 22/47 47%
Kontratak 3/4 75% 2/2 100%
Rzuty z pola 17/36 47% 20/41 49%
Rzuty karne 1/1 100% 2/4 50%
Straty 15 13
Kary 4 min. 8 min.

[/b]

Źródło artykułu: