Bartłomiej Jaszka, który od 2007 roku występuje w Füchse Berlin, jest głównodowodzącym w zespole popularnych Lisów. W bieżących rozgrywkach Bundesligi 27-letni zawodnik zdobył 57 bramek (śr./mecz 3.2). O tym, że z jego usług są zadowoleni włodarze trzeciej drużyny sezonu 2010/11 najlepiej świadczy fakt przedłużenia kontraktu do 2017 roku (poprzedni obowiązywał do 2013). W Serbii jednak Jaszka nie pokazał pełnego repertuaru swoich nieprzeciętnych możliwości. Na obecną chwilę mózgiem kadry jest Grzegorz Tkaczyk.
Analogiczna sytuacja dotyczy Krzysztofa Lijewskiego. Młodszy z braci Lijewskich nie raz przesądził o zwycięstwie Rhein-Neckar Löwen dla którego w 17 spotkaniach Bundesligi rzucił 70 bramek. Przez czytelników portalu handball-planet.com został wybrany do prestiżowego grona TOP 10 największych gwiazd ME. Początku serbskiego czempionatu nie zaliczy jednak do udanych. Pięć strat w inauguracyjnej potyczce z gospodarzem mistrzostw, w dodatku okupionej kontuzją naderwania więzadła, która wykluczyła go w meczu ze Słowacją. Na zakończenie fazy grupowej raptem trzyminutowy epizod z Danią.
Mimo takiego obrotu spraw gra podopiecznych Bogdana Wenty wskoczyła na właściwe obroty. Do pełni szczęścia brakuje jednak optymalnej dyspozycji Jaszki i Lijewskiego - wówczas polska kadra będzie jeszcze mocniejsza.
Wsparcie ww. zawodników może okazać się bezcenne, bowiem przed biało-czerwonymi kluczowe dla losów całego turnieju spotkania w II rundzie ME kolejno ze Szwecją, Macedonią i Niemcami.
Jak świat światem tylko Węgier Polakowi bratem.