Z niepokojem na grę swojego wychowanka w pierwszych meczach spoglądał Eugeniusz Lijewski, pierwszy trener Bartłomieja Jaszki. - Rozmawiałem z Bartkiem telefonicznie. Był załamany po tych kilku meczach. Wiedziałem, że bardzo chce się przełamać i ogromnie się cieszę, że właśnie w takim pojedynku Bartek pokazał klasę i udowodnił, iż jest jednym z najlepszym środkowych rozgrywających w Europie, a jego dobra gra w Bundeslidze w barwach Fuchse Berlin, nie jest dziełem przypadku – powiedział dla SportoweFakty.pl Eugeniusz Lijewski.
Bartomiej Jaszka w pierwszych meczach przebywał na parkiecie bardzo krótko. Sił więc na pojedynek ze Szwecją miał sporo, ale trzeba przyznać, że rozgrywający reprezentacji Polski zostawił na boisku sporo zdrowia. - Bartek naprawdę harował za dwóch. Wziął na siebie ciężar rzutów. We wcześniejszych meczach podstawowym środkowym rozgrywającym Polaków był Grzegorz Tkaczyk. Teraz, kiedy mu nie szło, wspaniale zastąpił go Jaszka, który rzucił Szwedom aż osiem bramek. Moim zdaniem powinien mieć zaliczone nawet dziewięć trafień, bo uważam, że ten jeden rzut, kiedy sędziowie odgwizdali Bartkowi kroki po faulu, powinien być również uznany – twierdzi Eugeniusz Lijewski.
Ojciec braci Lijewski podkreśla, że to co stało się w meczu Polski ze Szwecją jest trudne do wytłumaczenia. - Chyba nikt nie był w stanie przewidzieć takiego scenariusza. Tego nie da się zrozumieć. My się głowimy, jak do tego doszło, a co dopiero mają powiedzieć Szwedzi – mówi Eugeniusz Lijewski. - Przegrywaliśmy taką różnicą i doprowadziliśmy do remisu, a mało tego, gdyby było jeszcze kilka sekund więcej, mogliśmy to spotkanie wygrać. To naprawdę ewenement – kończy były trener piłkarzy ręcznych Ostrovii.