Z radomską Politechniką gorzej już być nie może

Sekcja piłki ręcznej Politechniki Radomskiej znajduje się w bardzo złym stanie. Kilka dni temu pojawiła się nawet pesymistyczna możliwość, jakoby drużyna miała nie przystąpić do kolejnego spotkania pierwszej ligi przeciwko ŚKPR-owi Świdnica. Ostatecznie Akademicy zagrali, ale ponieśli porażkę.

Obserwując obecną sytuację i realnie patrząc na zawirowania organizacyjno-finansowo-personalne, przegrana ze świdniczanami jest następstwem całej sytuacji. - Sami nie wiedzieliśmy do końca, kto jest pierwszym trenerem. Ćwiczyliśmy nieregularnie, mało ludzi przychodziło na treningi - przyznaje Łukasz Guzik. Obrotowy AZS-u, poruszając kwestię szkoleniowca, ma na myśli nieobecność na zajęciach Edwarda Strząbały. Dotychczasowy główny opiekun drużyny nie porozumiał się z zarządem klubu co do zakwaterowania i wszystko wskazuje na to, że nie będzie już prowadził szczypiornistów Politechniki.

Roman Trzmiel zastąpi Edwarda Strząbałę

Pierwszym szkoleniowcem raczej pozostanie Roman Trzmiel. - Nie opuścił nas, w ciężkich chwilach, był zawsze z nami, dlatego myślę, że on powinien być pierwszym trenerem - podkreśla nasz rozmówca. W przeszłości, gdy Roman Trzmiel prowadził radomską ekipę, relacje pomiędzy nim a Łukaszem Guzikiem nie zawsze były pomyślne. - Nigdy nie chciałem źle dla piłki ręcznej. Trener też to widzi, więc dał mi jeszcze jedną szansę i na razie współpraca między nami układa się dobrze - kołowy przybliża sytuację.

Dwie pasje można łączyć

Choć zawodnik akademickiego klubu z powodzeniem startuje także w sportach walki, to nie zamierza rezygnować z piłki ręcznej. - Ile będę mógł, tyle będę się starał pomóc drużynie. Gra w obronie niewiele różni się od walki w ringu. Myślę, że jedno z drugim będzie się jakoś łączyło - wyraża nadzieję. Od razu zapewnia: - Nie zostawię prezesa Jacka Sobienia, trenera Trzmiela i chłopaków. Będę z nimi na dobre i na złe. Będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, aby utrzymać się w lidze.

Szczypiornista występował w sobotę na gali sportów walki w Rzeszowie. Prosto z niej udał się do Radomia na mecz z ŚKPR-em. - Starałem się jak najszybciej dotrzeć na halę. O czternastej skończyłem walkę. Wsiadłem w samochód, spieszyłem się, aby pomóc kolegom z drużyny. Zdążyłem, szybko wszedłem na halę, przebrałem się i byłem gotowy - streszcza kulisy tak szybkiego powrotu.

Gorzej być nie może

Łukasz Guzik, zapytany o to, czy Politechnice uda się utrzymać na zapleczu ekstraklasy, odpowiada: - Wszyscy mamy taką nadzieję. Nie wyobrażam sobie spadku. Musi być dobrze, bo gorzej już być nie może - kończy.

Źródło artykułu: