Czuwaj Przemyśl zajmuje bowiem pierwsze miejsce w tabeli. Radomianie borykają się z olbrzymimi problemami organizacyjno-kadrowymi. Na spotkanie 14. kolejki jechali więc jak "na ścięcie". W ich kadrze zabrakło bowiem najlepszego rozgrywającego, Grzegorza Mroczka, a także poobijanego po ostatnim występie na gali sportów walki w Rzeszowie Łukasza Guzika.
Na czwartkowym treningu główny organizator gry Akademików doznał kontuzji stawu skokowego. Co więcej, w 10. minucie meczu z liderem czerwoną kartką ukarany został bramkarz, Piotr Bury. Trener Roman Trzmiel zdecydował się więc na eksperymentalne zestawienie, ponieważ... nie miał wyboru.
Pomimo braku rezerwowych (!) przyjezdni dotrzymywali kroku Czuwajowi. Na 5 minut przed końcem spotkania przegrywali przecież 29:34, a mimo to udało im się doprowadzić do remisu. O dziwo, sił starczyło na całą godzinę gry. Być może rezultat byłby bardziej korzystny dla Politechniki, gdyby w końcówce dopisało im szczęście przy jednym z rzutów.
- Zawodnicy zagrali bardzo dobrze. Wyłączyliśmy dwóch najlepszych zawodników rywala i byliśmy naprawdę bliscy remisu - podsumował Roman Trzmiel. Po zakończeniu zawodów ludzie gratulowali Akademikom zaciętości, woli walki i kapitalnej postawy. Na kolejny mecz, który zostanie rozegrany w najbliższy weekend, do składu powinien powrócić Grzegorz Mroczek. AZS nadal zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli i ma zaledwie jednopunktową stratę do ósmej lokaty. Jeżeli pokaże taką ambicję jak w Przemyślu, w starciu z Viretem Zawiercie nie stoi na straconej pozycji.