Puławianie wracają na zwycięską ścieżkę
Cztery punkty w meczach z Chrobrym i Nielbą wywalczyli szczypiorniści Azotów Puławy. - Plan został wykonany - cieszy się Piotr Masłowski.
- Jeśli myśli się o zadomowieniu w górnej części tabeli, to mecze grane z bezpośrednimi przeciwnikami trzeba wygrywać, zwłaszcza u siebie - przyznawał przed tygodniem w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Azotów, Marcin Kurowski. Jego podopieczni mają za sobą dwa mecze prawdy, egzamin zdali śpiewająco i wciąż mają szansę na realizację celów, jakie na starcie sezonu nakreślił drużynie zarząd puławskiego klubu.
Przed rokiem Azoty miały zakończyć rozgrywki w czołowej piątce, na miejscu gwarantującym udział w europejskich pucharach. Teraz - wraz z letnim zaciągiem transferowym i zakontraktowaniem Masłowskiego, Krzysztofa Łyżwy i Michała Bałwasa - wymagania wzrosły. Puławianie po zasadniczej część rozgrywek mają być w czołowej "czwórce", co otworzy drużynie perspektywę walki o medal mistrzostw Polski.
Z beniaminkiem puławianie zagrają dopiero za półtora tygodnia, wcześniej w Kwidzynie Stal zmierzy się z MMTS-em, a wynik tego meczu może mieć dla Azotów kluczowe znaczenie. Mielczanie w ligowej tabeli wyprzedzają puławian o trzy oczka, zespół Krzysztofa Kotwickiego ma dwa punkty więcej. Terminarze całej trójki stoją na podobnym poziomie trudności, zwycięzcę sobotniego meczu dogonić drużynie Kurowskiego będzie więc już bardzo ciężko.
- Nie bawię się w żadne kalkulacje. Musimy liczyć przede wszystkim na siebie, tylko na tym się koncentrujemy - podkreśla Masłowski, pytany o mecz Stali z MMTS-em. Na wygraną gości liczy za to trener Kurowski. - Stal ma trzy punkty więcej i dla nas byłoby lepiej, gdyby to oni zwyciężyli. Przede wszystkim powinniśmy się jednak skupić na własnej grze i wygrać, to co do nas należy.