Michał Gałęzewski: W ostatnich latach piłka ręczna w twoim rodzinnym Gdańsku kulała. Teraz na Ergo Arenie ma odbyć się spotkanie towarzyskie pomiędzy reprezentacjami Polski i Niemiec. Wreszcie zagrasz wielki mecz w swoim mieście?
Robert Orzechowski: Jeszcze nie ma powołania, więc nie wiem czy mam szansę. Na pewno jednak na to liczę i cieszę się na ten mecz. Niemcy to fajny przeciwnik, dodatkowo zagram w miejscu, w którym się urodziłem.
W ostatnim czasie prezentujesz całkiem niezłą formę rzutową…
- Wróciłem ze zgrupowania bardzo dobrze przygotowany i gra mi się dokładnie tak samo. Na pewno jestem w formie i po kontuzji, którą odniosłem w wakacje nie czuję żadnego bólu i dyskomfortu. Z ręką jest wszystko w porządku i byle do przodu.
Mecz z Niemcami jest dla ciebie ważny, ale chyba najważniejsze będzie to, co będzie później. Zagracie w Alicante na turnieju przedolimpijskim…
- Ten mecz to jest etap przygotowawczy i sprawdzian w jakiej jesteśmy formie przed turniejem kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich. W Gdańsku poznamy obraz formy naszej drużyny.
Które drużyny wywalczą awans?
- Awansują dwie drużyny, a poza nami grają Algieria, Serbia i Hiszpania. Faworytami są zespoły z Europy, ale Algierii nie można lekceważyć. Kiedyś graliśmy w reprezentacji młodzieżowej kilka spotkań z tą drużyną przygotowując się razem do Mistrzostw Świata i było tam kilku ciekawych zawodników. Niektórzy z nich pewnie będą grali. To jednak nie jest tak klasowy przeciwnik, jak Serbia i Hiszpania. Z Serbami mamy pewne rachunki do wyrównania, a Hiszpania jest do ogrania, bo w czasie ostatnich mistrzostw zeszło z nich powietrze. Jedziemy tam uzyskać awans olimpijski, najlepiej z pierwszego miejsca.
Ten turniej jest drogą do Igrzysk Olimpijskich. Gra na nich to twoje marzenie?
- Na pewno mam takie marzenie i chciałbym tego. Potrzebny jest jednak awans i trzeba go wywalczyć. Potrzebna jest jeszcze moja dobra forma, aby się na nie załapać. To przełomowy rok w mojej karierze, bo i Mistrzostwa Europy w Serbii i może Igrzyska Olimpijskie. Grając na tych wielkich imprezach staję się zawodnikiem bardziej rozpoznawalnym, niż wtedy gdybym grał tylko w Polsce. Wszystko zależy ode mnie.
Trzon reprezentacji od czasu pierwszych dużych sukcesów jest taki sam. Przewidujesz, że coraz więcej zawodników z twojego pokolenia będzie wchodziło do kadry?
- Tak mi się wydaje. W piłce ręcznej nie gra jednak metryka. Proszę zobaczyć ilu dojrzałych zawodników gra w światowej piłce ręcznej. Gra wielu 35-37 letnich szczypiornistów. Liczy się to, jak kto się prowadzi i forma fizyczna. Nasza reprezentacja wygląda dobrze, aczkolwiek nie wiem czy młodzi zmiennicy, którzy mieliby wchodzić do reprezentacji graliby na takim poziomie, jak obecna kadra. Naprawdę oni rozegrali wiele spotkań w Bundeslidze, w turniejach mistrzowskich. Mają za sobą duże doświadczenie i mnóstwo meczów o stawkę. Jeszcze kilka lat ten trzon pozostanie taki, jaki jest. Są jednak Bartek Jaszka, Michał Jurecki, Krzysiek Lijewski, Karol Bielecki, czyli zawodnicy w kwiecie wieku, którzy przez 5-8 lat będą grać na wysokim poziomie. Nie widzę podstaw, aby coś zmieniać.
W lidze polskiej są dwie bardzo silne drużyny, ty grasz w tej trzeciej. Przydałoby się kilka zespołów grających na wyższym poziomie, aby wychodząc na parkiet nie było czegoś w rodzaju meczu sparingowego?
- Kielce i Płock są poza zasięgiem i dla nich mogą to być mecze sparingowe, już dla nas niekoniecznie. My od trzech lat jesteśmy medalistami mistrzostw Polski, w tym roku też aktualnie plasujemy się na trzeciej pozycji w lidze i jesteśmy trzecią siłą kraju. Do każdego meczu trzeba się przykładać, ale nie ukrywam że poziom mógłby być trochę wyższy.
Chciałbyś wrócić do Gdańska w niedalekiej przyszłości?
- W niedalekiej? Szczerze mówiąc mam 22 lata i patrzę pod innym kątem. Chciałbym się rozwijać i wyjechać za granicę. Nawiązując do poprzedniego pytania, w Polsce jest 6-8 drużyn prezentujących niezły poziom, reszta jest troszkę słabsza, aczkolwiek też ma w swoich składach dobrych zawodników. Ja muszę grać co tydzień z lepszym zespołem, czyli de facto musiałbym grać z Płockiem i Kielcami na zmianę, aby się rozwijać. Ja mam takie odczucie, że od dwóch lat w Polsce gram na podobnym poziomie i nie mam przysłowiowego kopa do przodu. Wydaje mi się, że mam takie możliwości aby pójść na transfer zagraniczny i co tydzień grać o życie. Pomogłoby mi się to rozwinąć i byłoby to z korzyścią dla mnie i dla reprezentacji.
W gdańskim zespole masz swojego wysłannika, bo twój ojciec jest tu kierownikiem.
- Tak, to prawda jest tu kierownikiem zespołu (śmiech, dop. red.). Wcześniej był kierownikiem w Sokole Gdańsk i kilku z tych chłopaków poszło do Wybrzeża. Ja jestem w Kwidzynie, on w Gdańsku i każdy ma swój interes. On walczy o awans do PGNiG Superligi, a ja o medal.
Wracając do twojego transferu zagranicznego. Chciałbyś wyjechać już w tym roku?
- Lata lecą i chcę wyjechać jak najszybciej, aby być jak najszybciej na wysokim poziomie. Mam wielu kolegów z reprezentacji młodzieżowych z innych państw, którzy grają już w klubach zachodnich i są wiodącymi postaciami w swoich kadrach. Oni niekoniecznie 4-5 lat temu byli od nas lepsi. Zabrakło niektórych detali i zdobylibyśmy medale mistrzostw świata i Europy. Mieliśmy dość mocną reprezentację. Poza mną był Piotrek Wyszomirski, Damian Kostrzewa, Piotrek Chrapkowski, Łukasz Gierak, Mateusz Jankowski. Wielu chłopaków gra w Superlidze na dobrym poziomie, ale chłopacy z innych reprezentacji grają w Hamburgu, Kilonii, a my dalej w Polsce. To jest coś nad czym trzeba się zastanowić.
Bierzesz pod uwagę Niemcy, Hiszpanię czy jeszcze jakiś inny kierunek?
- Najlepszymi ligami są niemiecka, a potem hiszpańska. W innych ligach mocniejszych od polskiej są 2-3 silne zespoły, a reszta jest na poziomie polskich drużyn. Chcę grać w mocniej lidze gdzie jest dużo wyrównanych meczów. Koledzy z kadry mi opowiadali, że w Bundeslidze każdy mecz jest o życie. Walczy się, trzeba się bić jak o mistrzostwo.