W pierwszej rundzie, w listopadzie, kiedy to zespół Warmii zawitał do wągrowieckiej hali Ośrodka Sportu i Rekreacji, mecz zakończył się na korzyść żółto-czarnych 33:28. Dla podopiecznych Dariusza Molskiego środowe spotkanie rewanżowe było teoretycznie trudniejsze do wygrania. Wągrowczanie mieli je bowiem rozegrać na wyjeździe.
We wtorek, w przeddzień starcia z Nielbą, w drużynie z Olsztyna doszło do sporej rewolucji. Z funkcją pierwszego szkoleniowca pożegnał się niespodziewanie Zbigniew Tłuczyński. Ponadto, jeden z czołowych graczy tego zespołu - Sebastian Rumniak, został zmuszony do rozstania się z zespołem. Powodem decyzji olsztyńskiego klubu była mizerna forma sportowa oraz brak zaangażowania ze strony tego właśnie zawodnika. Pierwszym trenerem został Krzysztof Maciejewski, który wcześniej był drugim szkoleniowcem drużyny.
Starcie bardzo dobrze rozpoczęli wągrowieccy piłkarze ręczni. Po udanym rzucie karnym w wykonaniu Dawida Przysieka, bramce Przemysława Krajewskiego oraz dwóch celnych trafieniach z koła Jakuba Płócienniczaka, żółto-czarni wyszli na 2-bramkowe prowadzenie (4:2). W 8. minucie przewagę Nielby podwyższył Paweł Smoliński (5:2). W kolejnym fragmencie żółto-czarni utrzymywali 2-3 bramkową przewagę nad rywalem. W 17. minucie gracze MKS-u przeprowadzili udany kontratak zakończony celnym trafieniem Przemysława Krajewskiego. Na tablicy wyników było wówczas 8:4 i wydawało się, że nielbiści są na najlepszej drodze, aby przełamać długą serię bez zwycięstwa. W dalszej części meczu inicjatywę zaczęli przejmować jednak olsztynianie, którzy zwyciężyli ostatecznie 32:26.
Zdaniem Łukasza Gieraka, w pierwszej połowie wągrowczanie zaprezentowali się dobrze. - Spełnialiśmy wówczas założenia taktyczne. W drugiej odsłonie zapomnieliśmy jednak, jak powinno grać się w piłkę ręczną. Graliśmy zbyt indywidualnie i pogubiliśmy się. Nie można odmówić nam walki - coś jednak nie wyszło. Jest nam bardzo przykro z tego powodu. Zawiedliśmy trenera, kibiców oraz siebie. Wystarczyło przecież zagrać lepiej w obronie i wykorzystać sytuacje w ataku. W ostatnim okresie nie gramy najlepiej. Na pewno wpływa to niekorzystnie na cały zespół - wyjaśnia wągrowiecki rozgrywający.
Równoległe ze spotkaniem w Olsztynie, odbył się niezwykle ważny dla Nielby pojedynek Zagłębia Lubin, które podejmowało na własnym terenie Chrobrego Głogów. Starcie zakończyło się remisem. Lubinianie, zdobywając jeden punkt w środowej kolejce ligowej, awansowali na 8. lokatę w tabeli i zepchnęli Nielbę w dół. Sytuacja wągrowieckiej drużyny po porażce z Warmią mocno się skomplikowała. Ostatnia, 22 kolejka Superligi zadecyduje, czy drużyna z Wielkopolski grać będzie w rundzie play-off, czy też walczyć o utrzymanie w strefie spadkowej.
Mecz kończący rundę zasadniczą odbędzie się 10 marca (sobota) o godzinie 18:00 w hali wągrowieckiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Wtedy to żółto-czarni podejmować będą Miedź Legnicę. Z kolei Zagłębie Lubin rozegra swoje spotkanie na wyjeździe z Azotami Puławy. Jeżeli szczypiorniści Nielby chcą znaleźć się w najlepszej ósemce, to muszą wywalczyć o jeden punkt więcej od piłkarzy ręcznych Zagłębia. Nie wszystko jest już w rękach nielbistów. Jeśli drużyna z Lubina pokona Azoty, żółto-czarni będą bić się w strefie spadkowej.
- Musimy walczyć do końca. Liczymy na to, że Azoty zagrają dobre spotkanie u siebie, a my pokonamy drużynę z Legnicy. Niestety, nie wszystko zależy od nas. Mieliśmy wszystko w swoich rękach i nogach. Zawiedliśmy jednak. Teraz musimy patrzeć na innych. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po naszej myśli i utrzymamy się. Liczę, że przy pomocy kibiców, którzy będą nas wspierać, pokonamy Miedź - tłumaczy Łukasz Gierak.
Łukasz Gierak: Nie wszystko zależy od nas
Szczypiorniści Nielby Wągrowiec cztery dni po sobotnim starciu z Powenem Zabrze rozegrali swój kolejny pojedynek ligowy. W środowy wieczór nielbiści zmierzyli się w 21. kolejce PGNIG Superligi z okupującą doły tabeli Warmią-Anders Group-Społem Olsztyn.