Tuż po zakończeniu sobotniego spotkania trener KSS-u Kielce, Zdzisław Wąs przyznał, że jego zespół walczył przede wszystkim o odzyskanie twarzy po kompromitującej porażce sprzed tygodnia. Kielczanki doskonale zdawały sobie jednak sprawę, że to wicemistrzynie Polski będą faworytkami meczu rewanżowego. - Musimy schylić głowę i powiedzieć, że SPR był zespołem lepszym, ale my naprawdę zagraliśmy kapitalną pierwszą połowę. Lublin to zespół bardzo doświadczony, a u nas gra sporo młodzieży. Trzeba jednak dziewczynom podziękować za wolę walki i za agresję, której nie brakowało. Uważam, że zmazaliśmy plamę z pierwszego meczu i to jest najważniejsze. Również bramka funkcjonowała sto procent lepiej niż w Lublinie. Tam wyłapaliśmy w sumie pięć piłek, tym razem było zupełnie inaczej - mówi opiekun kielczanek.
KSS przystąpił do tego spotkania osłabiony brakiem dwóch podstawowych zawodniczek. Problemy kadrowe to ostatnio spore zmartwienie kieleckiego klubu. - W piątek na treningu wypadła nam nieszczęśliwie Marzena Paszowska. Wykonując rzut wyciągnęła rękę do końca i coś stało jej się z palcem. Nocą miała operację. Cieszę się, że po mistrzostwach juniorek wróci Joasia Drabik, pewnie dołączą też inne juniorki, które zakończą rozgrywki, bo jak widać jest nas za mało. Praktycznie graliśmy w dziesiątkę - kończy trener KSS-u.
Kielczankom pozostaje walka o piąte miejsce, które wywalczyły również w poprzednim sezonie. SPR będzie walczył dalej o mistrzostwo Polski.