Pierwsze minuty spotkania były bardzo nerwowe zarówno dla jednej jak i dla drugiej drużyny. Ani gracze Olimpii, ani goście z Ostrowa nie potrafili skutecznie rozgrywać akcji, marnowali dogodne sytuacje - w tym sam na sam z bramkarzami. Jako pierwsi nerwy opanowali jednak gospodarze, którzy konsekwentnie zaczęli budować przewagę nad rywalem. Podopieczni Ryszarda Jarząbka w 15. minucie prowadzili z przyjezdnymi 7:2 i kiedy wydawało się, że owo prowadzenie jeszcze powiększą, stało się zupełnie inaczej. Wypracowana przewaga poczęła topnieć i na przerwę Ślązacy schodzili mając w zanadrzu już tylko jedno oczko (14:13).
Po zmianie stron zespoły znów miały problem z opanowaniem nerwów. Wprawdzie Olimpia prowadziła różnicą jednej, dwóch bramek, ale kolejne akcje nie ułożyły się po jej myśli. - Złapaliśmy dwuminutową karę, nie wykorzystaliśmy rzutu karnego i w 50. minucie to Ostrovia wyszła na prowadzenie 23:22 - relacjonował tuż po końcowym gwizdku trener Jarząbek. - Nam zabrakło przede wszystkim zmienników - dodał szkoleniowiec GKS-u. I rzeczywiście, nie dość, że kadra Olimpii już od pewnego czasu jest bardzo uszczuplona, to jeszcze w spotkaniu z KPR-em Tomaszowi Pakule przytrafiła się kontuzja (skręcenie stawu kolanowego).
Osłabiony zespół gospodarzy nie zdołał już doprowadzić ani do remisu, ani tym bardziej do rezultatu, który przyniósłby mu dwa punkty. Z kolei podopieczni Pawła Ruska mogli świętować niezwykle cenne zwycięstwo, które pozwoliło im awansować na siódme miejsce pierwszoligowej tabeli.
GKS Olimpia Piekary Śląskie - KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski 26:29 (14:13)
Bramki dla Olimpii: Smolin 8, Kempys 6, Chojniak 3, Pakuła 3, Kurzawa 2, Parzonka 2, Wicik 1, Więckowski 1.
Bramki dla Ostrovii: P. Dutkiewicz 7, Krzywda 6, Matiuk 3, Nowakowski 3, Tomczak 3, K. Dutkiewicz 2, Jaszka 2, Sobczak 2, Piosik 1.
Sędziowali: Michał Cieślik oraz Kamil Pietras (woj. świętokrzyskie).
Widzów: 150.