Po zakończeniu sobotniego meczu podopieczni Ryszarda Skutnika jak jeden mąż powtarzali, że porażki doznali na własne życzenie, marnując mnóstwo czystych pozycji rzutowych. Nie innego zdania był ten, który w Puławach do siatki przeciwnika trafiał zdecydowanie najczęściej, gole rzucając po udanych kontrach i konsekwentnie egzekwowanych rzutach karnych.
- Nie wykorzystaliśmy bardzo wielu sytuacji sam na sam i to wszystko się zemściło. Przeciwnik dostał wiatru w żagle - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Gliński zwracając przede wszystkim uwagę na moment, w którym jego zespół grał w przewadze i miał na swoim koncie o cztery trafienia więcej niż puławianie. - Zmarnowaliśmy wówczas trzy albo cztery setki. Gdyby to udało się wykorzystać, po przerwie na pewno gralibyśmy na większym luzie, tymczasem rywale doszli nas na jedną bramkę i to oni zaczęli dyktować warunki gry - relacjonuje reprezentant Polski.
W drugiej części meczu Stal kontynuowała festiwal strzeleckiej nieudolności, gracze Skutnika koncertowo marnowali kontrataki, w ciągu czterdziestu minut zdobyli ledwie siedem goli. Duży wpływ miała na to dobra postawa Kirila Koleva między słupkami bramki miejscowych, a mielczan z rytmu wybiła też wysoka obrona Azotów.
- Każdy zawodnik na boiskowe wydarzenia reaguje inaczej i ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, co komu przeszkadzało, może była to presja - zastanawia się jednak doświadczony zawodnik. - Może jednak coś nie wyjść jednemu, dwóm graczom, ale jeśli nie układa się całej drużynie, to my sami musimy się przede wszystkim nad tym głębiej zastanowić, pomyśleć i błędy wyeliminować. W takiej sytuacji, gdy marnujemy czyste pozycje, nie pomoże nam żadna osoba z zewnątrz, ani nawet najlepszy trener na świecie - przyznaje Gliński.
Po trzech kolejnych meczach bez porażki mielczanie po raz pierwszy w tym sezonie ulegli Azotom, różnica bramkowa była w dodatku wyraźna. Zawodnik Stali wątpi jednak w to, jakoby dzięki wysokiej wygranej puławianie przed decydującym starciem mieli zyskać jakąkolwiek przewagę psychiczną. - To są play-offy, tu decyduje przede wszystkim dyspozycja dnia - nie ma wątpliwości były gracz Vive Targów Kielce.
Jak więc czynnik - zdaniem Glińskiego - rozstrzygnie, który z zespołów zagra w półfinale o medal mistrzostw Polski? - Wygra ten, kto wyeliminuje proste błędy - przyznaje doświadczony zawodnik. - My musimy poradzić sobie z naszymi, ale z pewnością to samo mówią sobie w szatni rywale. Ten, kto zdoła błędy wyeliminować, zagra w półfinale. W tym momencie skupiamy się na własnej grze, na tym co mamy i wierzę, że będzie dobrze.