Maciej Wojs: Na wstępie powróćmy do waszego dwumeczu w fazie play-off z Orlen Wisłą Płock. W pierwszym spotkaniu rywale nie dali wam zbyt wiele szans, wysoko wygrywając dwunastoma bramkami (31:19 - przyp. red.). Zjadła was trema czy rywale byli tego dnia po prostu poza zasięgiem?
Michał Bednarek:
Wydaje mi się, że przyczyna tak wysokiej porażki leżała tylko i wyłącznie po naszej stronie. Przegraliśmy ten mecz jeszcze przed wyjściem na boisko. Gdzieś w naszych głowach siedziała myśl, że jednak nie mamy szans wygrać tego meczu, w końcu Płock to mistrz Polski, a nam do mistrza jeszcze trochę brakuje. Było to błędne myślenie, co udowodniliśmy w drugim meczu u siebie.
Co zadecydowało o waszej porażce tego dnia?
- Spotkałem się z wieloma komentarzami, że główną przyczyną tak wysokiej porażki był wyjazd w dzień meczu. Wydaje mi się jednak, że jest to troszkę błędne myślenie, bo już nie raz udowodniliśmy, że wyjazd na mecz tego samego dnia nie przeszkadzał nam. Potwierdziliśmy to chociażby w meczu z Kielcami, gdzie moim zdaniem rozegraliśmy bardzo fajne zawody. Krótko mówiąc, po prostu nie uwierzyliśmy w to że możemy ten mecz wygrać.
W rewanżu zaprezentowaliście się z całkowicie innej strony, dzielnie stawiając czoła rywalom. Ostatecznie to jednak Wisła wygrała 26:24. Czego zabrakło wam w końcówce meczu, by przechylić szalę zwycięstwa na swą korzyść?
- To prawda, drugi mecz był całkiem innym spotkaniem. Chcieliśmy się pokazać z jak najlepszej strony przed własną publicznością. W tym meczu udowodniliśmy sobie samym, że wiara we własne możliwości i ambicja może nas doprowadzić do zwycięstwa nawet z zespołem z Płocka. Wydaje mi się, że zabrakło nam siły w tych ostatnich minutach meczu, dlatego popełniliśmy bardzo proste błędy z których Płock wyprowadził łatwe kontry i wyszedł na prowadzenie.
Po końcowym gwizdku mieliście poczucie niewykorzystanej szansy?
- Oczywiście! Prowadziliśmy pięcioma bramkami w końcówce meczu, może gdyby nie dwa, trzy błędy w tych ostatnich minutach, to ten wynik byłby zupełnie inny. Tak się jednak nie stało i teraz bardzo szkoda nam tego meczu.
Teraz czeka was gra o miejsca 5.-8. Pojedynek z Powenem Zabrze zapowiada się niezwykle ekscytująco. Stawiacie się w roli faworytów tych gier?
- Myślę, że dopiero po końcowym gwizdku będzie można powiedzieć który z zespołów był faworytem w tym pojedynku. Jesteśmy bardzo podobnymi zespołami, co nawet pokazuje ilość zdobytych punktów w sezonie zasadniczym. Śmiało mogę jednak powiedzieć, że nie widzę innej możliwości jak zwycięstwo z Zabrzem i zajęcie przez nasz zespół piątego miejsca w lidze.
W trakcie sezonu zasadniczego wygraliście w Zabrzu i zremisowaliście na własnym parkiecie z Powenem. Będziecie w stanie powtórzyć te wyniki?
- Prawdę mówiąc mam nadzieję, że tym razem poprawimy się i będą to dwie wygrane.
Co okaże się kluczowe w kontekście tej rywalizacji? Które elementy gry mogą zadecydować o ostatecznym tryumfie?
- Zdecydowanie obrona. Jeśli zagramy mocno i solidnie w obronie, to będzie nam decydowanie łatwiej wypuścić kilka łatwych kontr.
Jakie są pana zdaniem mocne i słabe strony zabrzan?
- Ciężko powiedzieć. Zespół z Zabrza na pewno gra twardo w obranie. Tak było od zawsze, moim zdaniem na chwilę obecną jest to ich najmocniejsza strona. A co tyczy się słabszych stron, to może nie będę ich zdradzał przed tak ważnym pojedynkiem jaki nas czeka.
Gracie o 5. lokatę w rozgrywkach czy ewentualna porażka z Powenem nie będzie tragedią? Jakie cele nakreślił przed wami zarząd i trener?
- Tak jak wcześniej mówiłem, w grę nie wchodzi przegrana z Zabrzem. Naszym głównym celem na dzień dzisiejszy jest 5. miejsce i będziemy walczyć do ostatnich minut żeby tak się stało.
Pierwszy mecz przeciwko Powenowi zagracie dopiero pod koniec kwietnia. Jakie są plany Chrobrego na tę blisko miesięczną przerwę w rozgrywkach?
- Na pewno będziemy ciężko pracować. Z tego co mi wiadomo w planach jest też kilka sparingów, jednak dokładnych szczegółów nie znam.
Przed rozpoczęciem sezonu drużynę z Głogowa objął trener Markuszewski. Jak ocenia pan pracę pod jego skrzydłami?
- Myślę, że cały zespół dobrze się rozumie z trenerem Markuszewskim. Na treningach nie skaczemy sobie nawzajem do gardeł, tylko wspólnie dążymy do tego, aby zespół z Głogowa stał się jedną z czołowych drużyn w Polsce.
Efekty waszej pracy można było bardzo szybko dostrzec. Po sześciu wygranych w pierwszych ośmiu meczach sezonu byliście prawdziwą rewelacją ligi.
- To prawda. Szczerze mówiąc, sami byliśmy zaskoczeni tak dobrym wynikiem na początku sezonu. Szkoda, że nie trwało to cały sezon. Jakby tak było, to teraz śmiało moglibyśmy walczyć o medal.
Później jednak coś zacięło się w waszej grze i w pozostałych czternastu kolejkach zdobyliście ledwie sześć punktów. Co zadecydowało o zdecydowanie gorszej drugiej części sezonu zasadniczego?
- To jest pytanie, na które ciężko było nam znaleźć odpowiedź. Na pewno przeszkodziły nam trochę kontuzje...
Na przestrzeni tegorocznych rozgrywek wyrósł pan na jedną z najjaśniejszych postaci Chrobrego. Jak czuje się pan w roli jednego z liderów zespołu?
- Teraz powinienem powiedzieć, że bardzo dobrze i że ciężko na to pracowałem (śmiech). Oczywiście tak nie jest i ja na pewno tak tego nie widzę. W Głogowie stworzył się zespół, który nie opiera się na poszczególnych zawodnikach. Nikt z nas nie jest jakąś gwiazdą czy liderem tego zespołu. Większość bramek jakie zdobywamy, to bramki po zespołowych akcjach, na które pracowała cała siódemka znajdująca się na parkiecie. Miło mi słyszeć takie opinie, ale potwierdzenie ich i nazwanie się liderem zespołu byłoby w stu procentach nie fair w stosunku do innych zawodników z tego zespołu, którzy nie raz już ratowali nam tyłek na boisku.
Jaka będzie końcówka sezonu 2011/12 w ocenie Michała Bednarka?
-
W tej sytuacji nie wyobrażam sobie końcówki sezonu 2011/2012 bez Chrobrego na 5. miejscu. Szczerze mówiąc, pozostałe zespoły za bardzo mnie nie interesują.
ps.a juz tak na marginesie..patrze na twoje posty i stwierdzam,ze t Czytaj całość