Łukasz Stodtko: Emocji nie da się uniknąć

W pierwszym meczu trzeciej rundy fazy play-off drużyna NMC Powen Zabrze na własnym parkiecie pokonała Azoty Puławy 28:25. Spotkanie dla obu zespołów nie należało do szczególnie udanych. Pomimo trzybramkowej wygranej i korzystniejszej niż rywale pozycji przed sobotnim rewanżem, zabrzanie ze swojej postawy nie byli zadowoleni.

Alicja Chrabańska
Alicja Chrabańska

- Mecz od początku nie układał się po naszej myśli. W pierwszej połowie niemal cały czas przegrywaliśmy, potem udało nam się wyrównać stan, nawet zbudować niewielką przewagę. W drugiej połowie walczyliśmy i dało to efekt w postaci korzystnego wyniku - analizował rozgrywający NMC Powen Zabrze Łukasz Stodtko.

We wtorek podopieczni Bogdana Zajączkowskiego pierwszy raz od kilku spotkań zagrali dość niepewnie. Dobre momenty gry przeplatali bardzo słabymi, podobnie jak puławianie, w efekcie prowadzenie w meczu zmieniało się niezwykle często. - Nie wiem z czego to wynikało, ale nie da się ukryć, że zagraliśmy inaczej niż dotąd. We wcześniejszych meczach graliśmy dużo pewniej. Pojedynek był trochę nerwowy, bo i my, i Azoty chcemy zająć piąte miejsce. Jest to duża szansa i znakomite miejsce dla beniaminka. Może te wahania wynikały właśnie z nerwów. Na początku Maciej Stęczniewski trochę zamurował nam bramkę. Musieliśmy próbować innych sposób, które przyniosły efekt - wyjaśnił zawodnik.

Podczas spotkania nie dało się nie zauważyć częstych dyskusji zawodników i trenerów z sędziami. Zażalenia co do interpretacji niektórych zachowań zdarzały się we wtorek nader często. Gracze swoje ekspresyjne uwagi argumentowali wyłącznie emocjami panującymi na boisku. - Na parkiecie zawsze są emocje i pewne decyzje mogą się zawodnikom nie podobać. Sędziowie też mogą się mylić. A nasze pretensje podczas meczu wynikały właśnie z emocji, bo tego nie da się uniknąć - stwierdził gracz.

Przed meczem rozgrywający NMC Powen Grzegorz Garbacz wiele mówił o konieczności uzyskania jak najwyższej, najlepiej 5-6 bramkowej przewagi nad rywalami. Z trudem udało się ugrać trzy punkty na plus. - 5-6 bramek przewagi to byłby świetny wynik. Ale w Lidze Mistrzów były teraz mecze, w których zespół prowadził 10-11 trafieniami, a na wyjeździe przegrywał tą samą liczbą bramek. Wydawałoby się, że dziesięć bramek to już wynik pewny. Patrząc z perspektywy na nasz wtorkowy mecz trzy bramki to dobry rezultat. Mam nadzieję, że pojedziemy do Puław i nie przegramy więcej niż trzema bramkami i zajmiemy piątą lokatę - powiedział rozgrywający.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×