Sebastian Kicki: Walczyliśmy o najlepszy wynik w życiu

Szczypiorniści NMC Powenu Zabrze nie zdołali obronić przewagi z pierwszego meczu i po wyraźnej wyjazdowej porażce z Azotami zakończyli ligowy sezon na szóstej pozycji.

Do Puław podopieczni Bogdana Zajączkowskiego jechali pełni wiary we własne możliwości. Pierwszy mecz zabrzanie zwieńczyli zdobyciem pięciu bramek z rzędu, dzięki czemu do rewanżu przystępowali z trzema trafieniami zaliczki. Już początek sobotniego meczu pokazał wprawdzie, że gospodarzom bardzo zależy na sukcesie, przewaga Azotów była jednak nikła, na przerwę miejscowi schodzili z ledwie jedną bramką przewagi.

Swoją wyższość puławianie udowodnili dopiero w drugiej części gry, zapewniając sobie piąte miejsce mistrzostw Polski. Bramkę NMC Powenu bombardowali Krzysztof Tylutki i Piotr Masłowski, a na rozgrywających Azotów sposobu nie potrafili znaleźć ani Artur Banisz, ani Sebastian Kicki.

- Zabrakło konsekwentnej i mocnej obrony. Nasza gra defensywna nie wyglądała tak, jak byśmy sobie tego życzyli - nie kryje Kicki w rozmowie ze SportoweFakty.pl. Zabrzański golkiper swojego występu do najlepszych w karierze zaliczać nie zamierza. - Nie graliśmy tego, co sobie założyliśmy, dużo piłek wpadało nam do bramki po prostej, tak nie powinno być - przyznaje 29-latek.

Dla obu drużyn było to szóste bezpośrednie starcie w tym sezonie. Za każdym razem górą byli gospodarze. - Można powiedzieć, że puławianie po raz kolejny nas u siebie zniszczyli, tak samo było w Pucharze Polski - mówi Kicki. Wówczas także NMC Powen jechał na rewanż z trzema bramkami zaliczki, by ostatecznie w dwumeczu ulec rywalowi.

- Na pewno wybieraliśmy się do Puław po to, by wywalczyć piątą lokatę, dla wielu z nas byłoby to najwyższe miejsce w życiu - kontynuuje zabrzański bramkarz. - Szkoda, że nie wykorzystaliśmy wielu dogodnych sytuacji, podobnie z resztą jak kilka dni wcześniej miało to miejsce na naszym parkiecie. W pewnym momencie, gdy przegrywaliśmy już różnicą czterech trafień, zaczęliśmy gonić, pojawiły się błędy i stąd taki, a nie inny wynik - podsumowuje Kicki.

Źródło artykułu: