Szczypiornistki Słupi po spotkaniu inauguracyjnym sezon na parkietach pierwszoligowych nie miały prawa być zadowolone. Przegrały bowiem z niżej notowanym rywalem i zanotowały falstart. Słupszczanki są świadome, że zawiodły nie tylko siebie, ale również kibiców i podobne spotkania nie mogą się już powtórzyć. - W meczu z Płockiem, tak naprawdę zabrakło wszystkiego. Miałyśmy duży problem z odpowiednim wyjściem w obronie, w ataku akcje nam zupełnie nie wychodziły - brak płynności, porozumienia, dokładności. W dodatku zawodziła skuteczność rzutowa. Wiedziałyśmy, że Jutrzenka jest wymagającym przeciwnikiem, bo doskonale przekonałyśmy się o tym w zeszłym sezonie. Chciałyśmy dobrze zaprezentować się w pierwszym ligowym spotkaniu, niestety zawiodłyśmy i wszystkie doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Byłyśmy naprawdę skoncentrowane, ale nie potrafiłyśmy przełamać tej niemocy, która nas ogarnęła. Trzeba wyciągnąć z tego wnioski i wziąć się do pracy, bo kolejne takie mecze zdarzyć się nam nie mogą - podsumowała spotkanie skrzydłowa Słupi, Natalia Borowska.
25-letnia szczypiornistka Słupi nie może być zadowolona również z własnej postawy. Borowska zdobyła bowiem tylko jedną bramkę i nie pomogła zbytnio swoim koleżankom. - Staram się zawsze krytycznie podchodzić do swoich poczynań na boisku. I niestety po tym meczu wiele dobrego powiedzieć nie mogę. Jestem na siebie zła, bo choć bardzo się starałam, nie wychodziło. Składa się na to kilka czynników. Wiem, czego mi brakuje i będę nad tym pracować, żeby w następnym meczu odbudować zaufanie koleżanek z drużyny i wszystkich tych, którzy nam kibicują - oceniła swój występ Borowska.
Teraz przed podopiecznymi Michała Zakrzewskiego kolejny mecz przed własną publicznością z wymagającym rywalem. Do Słupska przyjeżdża bowiem UKS PCM Kościerzyna, która podbudowana pewnym zwycięstwem nad zespołem z Lubina będzie chciała odnieść kolejne zwycięstwo. - W najbliższy weekend zagramy znowu przed naszą publicznością i będziemy chciały zatrzeć złe wrażenie. Kościerzyna to kolejny niewygodny przeciwnik. Kilkakrotnie już się spotkaliśmy i wiemy, jak ten zespół wygląda. Jednak jeszcze chyba do końca muszą opaść emocje po sobotniej porażce. W poniedziałek na treningu omówimy sobotnie spotkanie. Wspólnie wyciągniemy wnioski, choć po meczu długo dyskutowałyśmy na ten temat, a później skupimy się na najbliższym rywalu. Na pewno nie zabraknie ambitnej walki. Włączymy też zimne głowy, bo tego teraz nie było. Po prostu będzie lepiej - zapewniła na koniec Natalia Borowska.