Zespół prowadzony przez Witolda Rzepkę i Roberta Lisa ligowe rozgrywki otworzył wyraźną porażką we własnej hali z KPR-em Legionowo, kiepski wynik w starciu z beniaminkiem - patrząc na potencjał sportowy obu ekip - można było jednak przewidzieć. Premierowe punkty Akademicy wywalczyć mieli tydzień później w Trójmieście, starcie z gdańską młodzieżą zakończyło się jednak porażką szczypiornistów AZS UW.
- W obronie prezentowaliśmy się nieźle, a w ataku dochodziliśmy do pozycji rzutowych, świetny dzień miał jednak bramkarz rywali - wyjaśnia w rozmowie ze SportoweFakty.pl Lis. - Jeśli się nie wykorzystuje kilkunastu sytuacji sam na sam, to ciężko wygrać mecz. Nie chcę tu jednak nic ujmować golkiperowi z Gdańska. Nasze rzuty były dobre, on był jednak rozgrzany i bronił wręcz rewelacyjne piłki - dodaje szkoleniowiec stołecznej siódemki.
Przez pierwszy kwadrans na parkiecie trwała wymiana ciosów, gospodarze przewagę zaczęli budować dopiero po kilkunastu minutach i do szatni schodzili mając na swoim koncie o sześć trafień więcej. Po przerwie warszawiacy próbowali odrabiać straty, brakowało im jednak skuteczności, a słabo prezentowała się przede wszystkim druga linia. Mecz ostatecznie zakończył się wygraną gdańszczan różnicą sześciu bramek.
- Ta drużyna była tworzona na szybko i potrzebujemy czasu, żeby to wszystko zaczęło funkcjonować tak, jak należy - nie kryje Lis. Z SMS-em zagrało czterech zawodników, którzy do zespołu dołączyli latem, a piąty cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. - Przebłyski w grze są, ale forma niektórych zawodników nie jest do końca taka, jak byśmy od nich oczekiwali - dodaje trener Akademików.
W trakcie meczu brutalnie przez jednego z rywali zaatakowany został Paweł Puszkarski, którego czeka prześwietlenie miednicy. Według informacji przekazanych nam przez Lisa ze skrzydłowym Akademików wszystko powinno być jednak w porządku. - Przy rzucie został odepchnięty i prawdopodobnie ma zbite biodro, ale to chyba nic poważnego - uspokaja były reprezentant Polski.