Maciej Wojs: Na wstępie powróćmy do niedzielnego meczu z Orlen Wisłą Płock. Chyba zaskoczyliście samych siebie faktem, że na przerwę zeszliście prowadząc.
Wojciech Trojanowski: - Coś w tym było. Wyszliśmy na parkiet na sporym luzie. Wiadomo przecież, że Płock musiał wygrać ten mecz, my natomiast mogliśmy. Nie towarzyszyła nam żadna presja, dodatkowo nasza gra układała się od pierwszych minut. Sporo graliśmy kontrami, Płock popełniał też wiele prostych błędów, z których my zdobywaliśmy łatwe bramki. W drugiej połowie Sego zamurował jednak bramkę i skończyło się tak, a nie inaczej.
Czujecie taką sportową złość, że nie udało się wam wykorzystać okazji i urwać punktu Wiśle?
- Troszkę tak. Mamy świadomość, że rywale zagrali nienajlepszy mecz. Przez moment poczuliśmy, że możemy wygrać to spotkanie, jednak w końcówce zabrakło nam sił. Niestety, nie dysponujemy takim składem jak płocczanie, którzy mogą pozwolić sobie na wystawienie dwóch równorzędnych siódemek. Z tego powodu grało się nam zdecydowanie gorzej w drugiej połowie i przestój w grze kosztował nas wygraną.
Czego zabrakło wam w końcowych minutach spotkania by dowieźć korzystny wynik do syreny końcowej?
- Ciężko jest mi w tej chwili powiedzieć, choć wydaje mi się, że w drugiej połowie opuściła nas skuteczność. Przestrzeliliśmy rzuty karne, nie wykorzystaliśmy dogodnych stuprocentowych sytuacji, dodatkowo bramkarz obronił kilka akcji sam na sam. Rywale pociągnęli z tego kontry, zdobyli łatwe bramki i odjechali nam na dystans kilku trafień. Gdy grasz z rywalami na poziomie Płocka czy Kielc, to każda utrata kontaktu kończy się porażką. Nie byliśmy w stanie już tego odrobić.
Początek ligi nie był zbyt dobry w waszym wykonaniu, mam tu na myśli porażki z Tauron Stalą i Gaz-System Pogonią. Chyba nie tak planowaliście inaugurację sezonu?
- Zdecydowanie nie. Z Mielcem nastawiliśmy się na ciężki pojedynek. Wiedzieliśmy jak szybko gra rywal, że jest to zgrany i poukładany zespół. Walczyliśmy na ile było nas stać, ale mieliśmy też świadomość, że to oni są faworytem. W Szczecinie natomiast kompletnie zawaliliśmy początek drugiej połowy. Mogliśmy powalczyć tam o lepszy rezultat, ale nie udało się. Superliga ma to do siebie, że każda chwila przestoju jest bezwzględnie wykorzystywana.
Patrząc jednak na ostatnie wyniki, Piotrkowianin wraca do żywych. Utrzymacie odpowiednią dyspozycję w niedzielnym meczu z Czuwajem?
- Bardzo tego chcemy. Nie ukrywam, że po meczu z Wisłą uwierzyliśmy w siebie i w swoje możliwości. Każdy oprócz Vive kończy swoje mecze przeciwko Płockowi z wysokim porażkami, my natomiast nawiązaliśmy walkę. Podbudowało nas to. W Przemyślu czeka nas jednak ciężki mecz przed specyficzną publicznością. Jeśli jednak zagramy jak z Płockiem, eliminując przy tym przestoje w grze, wówczas zdobędziemy komplet punktów.
W zeszłym sezonie dwukrotnie mierzyliście się z Czuwajem. Doświadczenia z tamtego pojedynku zaprocentują w niedzielę?
- Z pewnością. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno my, jak i oni, jesteśmy już innymi zespołami. Wówczas w Przemyślu zagraliśmy słabe zawody. Co prawda do przerwy prowadziliśmy bodaj czterema bramkami, jednak w drugiej połowie rywale nas dogonili. Jeśli pozwolimy im złapać wiatr w żagle, dodatkowo poniesie ich publiczność, wówczas ciężko będzie o ugranie czegokolwiek. Musimy od początku siąść na nich i nie pozwolić na przejęcie inicjatywy.
Przed rokiem przegraliście w Przemyślu. Jakich błędów nie możecie popełnić, by nie powtórzyć takiej wpadki?
- Przede wszystkim nie możemy zbyt szybko oddawać rzutów, przez co nie pozwolimy rywalowi na wyprowadzanie kontrataków. Naszą bolączką w zeszłym roku była też gra przeciwko wysokiej obronie, czy to 4-2, czy 5-1. Teraz radzimy sobie z tym już zdecydowanie lepiej. Kluczem do wygranej będzie konsekwencja i powolne oraz systematyczne budowanie przewagi. Musimy też unikać rzutów z nieprzygotowanych pozycji.
O co gracie w tym sezonie?
- Jako beniaminek walczymy oczywiście o utrzymanie na parkietach PGNiG Superligi. Chcemy być w ósemce, będziemy walczyć z całych sił. U siebie jesteśmy w stanie powalczyć z każdym, nawet z Wisłą. Jeśli do tego zaczniemy zdobywać punkty w wyjazdowych spotkaniach, to możemy ugrać sporo.
Kto będzie waszym głównym rywalem w walce o miejsca w fazie play-off? Te pierwsze mecze nieznacznie rozjaśniły rozkład sił w lidze.
- Z jednej strony trochę już wiemy o poszczególnych zespołach, z drugiej jednak to nadal dopiero cztery kolejki. Ciężko na razie zweryfikować siły poszczególnych drużyn. W rozgrywkach mieliśmy już kilka niespodzianek, z pewnością niejedna przed nami. Na razie rozczarowuje trochę Zabrze, w naszym zasięgu jest też Legnica i kilka innych klubów. By myśleć o awansie do fazy play-off, musimy zdobywać punkty na wyjazdach.