W szeregach Białorusinek najskuteczniejsza była Karina Jeżykawa, jej sześć trafień okazało się być jednak dorobkiem zdecydowanie zbyt niskim. Biało-czerwone w Arenie Legionowo pokazały, że są zespołem dojrzalszym i pod względem boiskowej klasy zdecydowanie przewyższają niżej notowane rywalki, zwyciężając wysoko i zasłużenie.
- Polki to naprawdę mocna drużyna - nie ma wątpliwości Jeżykawa. - Niedzielny mecz pokazał, że jest to zespół równy i dysponujący klasowymi zawodniczkami zarówno w pierwszej, jak i w drugiej linii. Polki przez cały czas prowadziłyśmy, ale my starałyśmy się walczyć i myślę, że kibice oglądali dobry mecz - dodaje zawodniczka białoruskiej siódemki.
Początek spotkania z obu stron był nerwowy. Gra była szarpana, na parkiecie trwała wymiana ciosów, a Polki uspokoiło dopiero pojawienie się między słupkami Weroniki Gawlik, która została jedną z niekwestionowanych bohaterek meczu. Jeszcze w dziesiątej minucie na prowadzeniu były Białorusinki, biało-czerwone rozkręcały się jednak konsekwentnie i to one schodziły na przerwę z czterema bramkami zaliczki.
W drugiej części gry podopieczne Kima Rasmussena kontrolowały wynik, wraz z upływem czasu powiększając przewagę i dokładając kolejne trafienia. Po przerwie Białorusinki były w stanie rzucić ledwie sześć bramek i ostatecznie przegrały różnicą dziesięciu goli, co stawia je w trudnej sytuacji w kontekście dalszej walki o awans do fazy play-off eliminacji mistrzostw świata.
- W rewanżu, który zagramy na własnym parkiecie, na pewno damy z siebie więcej - zapowiada Jeżykawa. Białorusinka zdaje sobie jednak sprawę z tego, że przed jej drużyną stoi zadanie wyjątkowo ciężkie. - Dziesięć bramek to dużo, ale zagramy przed naszą publicznością. Mamy nadzieję, że mecz będzie pełen walki i postaramy się o zwycięstwo - zapewnia 22-letnia rozgrywająca.
Spotkanie rewanżowe odbędzie się na początku grudnia. Wcześniej Białorusinki czeka dwumecz z Włochami oraz wyjazdowe starcie z reprezentacją Litwy.