Niemiecki szkoleniowiec był już między innymi w Mielcu, Płocku i Piotrkowie Trybunalskim, przed nim jednak jeszcze wiele podróży na czele z wizytą w Hali Legionów w Kielcach. - Na meczu Vive jeszcze nie byłem, ale proszę się nie martwić, bo pojawię się tam już niebawem. Ostatnio grali oni tam spotkania w ramach Ligi Mistrzów, na parkiecie była więc tylko jedna drużyna, a ja wolałem ubić dwie muchy za jednym zamachem i w tym samym czasie poznałem cztery inne zespoły oraz czterech trenerów - wyjaśnia Biegler.
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski zdaje sobie sprawę z wagi kieleckiej wizyty. - To jest zespół, w którym gra najwięcej kadrowiczów, a trenuje ich mój poprzednik. Nie ukrywam, że chciałbym się z nim spotkać jak najszybciej - podkreśla niemiecki szkoleniowiec. - Zależy mi jednak na tym, żeby w jak najkrótszym czasie wyrobić sobie kompletny ogląd na polską ligę i na zawodników tam występujących. A graczy z Kielc dobrze znam, bo wielu z nich występowało w lidze niemieckiej - dodaje.
Biegler plany ma ambitne i czasu tracić nie zamierza. - Chcę się skontaktować z każdym klubem i z każdym trenerem oraz obejrzeć każdy zespół grający we własnej hali - deklaruje selekcjoner biało-czerwonych.
Przed niemieckim trenerem ciężkie tygodnie i w związku z tym na chwilę obecną nie planuje on przeprowadzki nad Wisłę. - Moja praca polega na ciągłym jeżdżeniu i przemieszczaniu się, więc jak na razie nie jest wykonalne dla mnie znalezienie sobie mieszkania w jednym, stałym miejscu. Po prostu stałoby ono puste - wyjaśnia Biegler.
Na decyzję Niemca wpływ ma także sytuacja rodzinna. - Moja przyjaciółka ma małą córeczkę i przeprowadzka całej rodziny nie ma w tej chwili większego sensu. Przyjechałem tutaj, żeby pracować. Przede mną dużo zadań: spotkania z prezesem, sztabem szkoleniowym, sekretarzem generalnym - wymienia doświadczony szkoleniowiec. - Sam zawsze wymagam od siebie, żeby jak najszybciej odnaleźć się w nowej sytuacji i to jest w tej chwili dla mnie najważniejsze.