Podopieczni Jarosława Cieślikowskiego i Marcina Smolarczyka po świetnym początku jesieni nie tylko nie zwolnili, ale z meczu na mecz wydaja się grać coraz lepiej. Legionowianie zwyciężają nie tylko u siebie, ale i na wyjeździe, a najlepszym dowodem rosnącej dyspozycji beniaminka był mecz w Lesznie, gdzie KPR rozgromił Arot Astromal, rzucając rywalom aż trzydzieści siedem bramek.
- Zagraliśmy spokojnie, bez żadnych szarży i dziwnych pomysłów - cieszy się trener Smolarczyk. Ekipa z Leszna nadzieje na nawiązanie walki z ambitnym beniaminkiem mogła mieć tylko w pierwszej części meczu, po przerwie legionowianie na parkiecie dominowali już bowiem bezdyskusyjnie, zwyciężając ostatecznie różnicą trzynastu trafień.
- Nasza gra była ułożona, a bramki rozłożyły się na cały zespół, każdy dorzucił coś swojego. W pierwszej połowie było trochę walki, w drugiej przejęliśmy już jednak w pełni kontrolę nad meczem. Niezła była skuteczność i nie popełniliśmy zbyt wielu błędów, grając bardzo czujnie i konsekwentnie, zarówno w ataku pozycyjnym, jak i szybkim - relacjonuje szkoleniowiec KPR-u.
Rozmiarami zwycięstwa legionowianie zaimponowali, beniaminek mógł jednak wygrać nawet wyżej. - Mieliśmy dużo dogodnych sytuacji, były czyste pozycje bez obrońców na szóstym metrze. Nasi zawodnicy podejmowali dobre decyzje, niedokładne było jednak wykonanie - przyznaje Smolarczyk.
Po raz kolejny swój udział w zwycięstwie mieli bramkarze, a klasą dla siebie był Tomasz Szałkucki. - Momentami wręcz chłopakom z Leszna wybijał szczypiorniaka z głowy - mówi szkoleniowiec legionowskiej siódemki. - Były sytuacje, w których Tomek najpierw bronił rzut przeciwnika po kontrataku, a po chwili odbijał także dobitkę. Dzięki niemu nasi obrońcy czuli się pewniej, bo wiedzieli, że mają za plecami człowieka, który zamurował bramkę. Tomek jest w naprawdę dobrej formie i może zapisać ten mecz na plus, swoje zrobił jednak także Rybicki, który w końcówce odbił parę ciężkich piłek - dodaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
W pięciu dotychczas rozegranych meczach legionowianie wywalczyli dziewięć oczek i od pierwszej kolejki nieustannie przewodzą ligowej tabeli. W najbliższej serii spotkań KPR zmierzy się u siebie z Wolsztyniakiem i będzie faworytem, choć ekipa Marcina Pietruszki tej jesieni przegrała tylko w Malborku. Następnie legionowian czeka trzytygodniowa przerwa w ligowych rozgrywkach, po zakończeniu której KPR odwiedzi Gorzów Wielkopolski.