Wynik tego meczu otworzyła Dorota Małek. Co prawda już w następnej akcji wyrównała Monika Stachowska, ale był to jedyny remis jaki mogli oglądać zgromadzeni w hali przy ul. Twardowskiego 12b kibice. Pomiędzy 3. a 10. minutą bramki zdobywała tylko jedna drużyna. W tym fragmencie widowiska aż 3-krotnie Adriannę Płaczek pokonała Alina Wojtas.
Wówczas o czas poprosił szkoleniowiec Pogoni Baltica Dariusz Molski, ale nie przyniosło to spodziewanego efektu. Na domiar złego dwie minuty później groźnej kontuzji doznała jedna z liderek gospodyń Monika Głowińska. Prawa dłoń rozgrywającej przy upadku na parkiet została kolanem przygnieciona przez Weronikę Gawlik. Wstępna diagnoza mówi o tym, że trzy palce zostały mocno zwichnięte z przemieszczeniem. Wiadomo też, że ścięgna nie zostały zerwane. Niewiadomą pozostaje jednak to kiedy Głowińska będzie mogła powrócić do grania. - Wstępnie była mowa o 6 tygodniach przerwy, ale myślę, że jest to wzięte bardziej z kapelusza. To nie jest otwarte złamanie tylko przemieszczenie kości. Skóra tylko pękła - powiedział tuż po meczu Molski.
Pomimo kolejnego osłabienia drużyna gospodyń zaczęła pogoń za lubliniankami. W 19. minucie było już tylko 6:10. Trener Edward Jankowski widząc to natychmiast poprosił o czas i jego podopieczne wróciły na właściwe tory ponownie zdobywając cztery bramki z rzędu. Ostatnie siedem minut zawodów to już popis strzelecki Małgorzata Stasiak. Jej rzut w ostatniej sekundzie pierwszej połowy ustalił wynik do przerwy na 8:15 dla przyjezdnych.
Na drugą połowę nie zameldowała się już Monika Stachowska. Obrotowa przegrała walkę z przeziębieniem i trener wolał nie pogarszać jej stanu zdrowia. Trzeba przyznać, że dobrze na tej pozycji zastąpiła ją Dorota Jakubowska. To właśnie ona pierwsza zdobyła bramkę w drugiej części tego spotkania, a swój występ zakończyła z bilansem 3 trafień.
Tradycyjnie w bramce nie zawodziła Płaczek, która ponownie dała się mocno we znaki przyjezdnym. W ataku gospodyń już tak dobrze nie było. Błędy podań, zbyt szybka i momentami nieprzemyślana gra, brak rzutu z drugiej linii, niepotrzebne błędy kroków, brak zdecydowania i pewności siebie były dość mocno zauważalne. To wszystko sprawiło, że rywalki Pogoni Baltica nie musiały się martwić o końcowy rezultat ani zbytnio podkręcać tempa. Cały czas starały się kontrolować mecz.
- Te punkty nie do końca były takie łatwe. Trzeba było grać przez 60. minut, a my mamy krótką ławkę, więc ten mecz na pewno kosztował dziewczyny dużo sił. Trzeba też dodać, że w ostatnim czasie przyszło nam grać prawdziwy maraton. Mimo wszystko słowa uznania, bo zdobyliśmy kolejne dwa punkty - skomentowała na gorąco zaraz po meczu trenerka SPR-u Sabina Włodek
SPR Pogoń Baltica Szczecin - SPR Lublin 20:26 (8:15)
Pogoń Baltica: Płaczek, Adamska - Huczko 4, Jakubowska 3, Kucharska, Sabała 1, Stachowska 3, Cebula 7 (3/4), Głowińska, Piontke 1, Pasternak 1, Yashchuk, Kuryanovich.
Kary: 6 minut (Jakubowska - 2 minuty, Piontke - 4 minuty)
Karne: 3/4
SPR: Gawlik - Konsur, Małek 1 (0/1), Kocela 2, Wilczek 3, Majerek 7, Wojdat, Stasiak 6, Repelewska 3, Wojtas 4 (2/3).
Kary: 6 minut (Małek, Stasiak, Wojtas - po 2 minuty)
Karne: 2/4
Liczby w nawiasie () przy nazwiskach oznaczają wykonywane rzuty karne przez daną zawodniczkę.
Widzów: 350
Sędziowie: Gadzina (Tczew), Kamrowski (Cedry Wielkie)
Mecz błędów gospodyń - relacja ze spotkania Pogoń Baltica Szczecin - SPR Lublin
Nadal bez punktu na własnym parkiecie pozostaje Pogoń Baltica Szczecin. Zespół Dariusza Molskiego tym razem musiał uznać wyższość SPR-u Lublin, który już na wstępie uzyskał kilkubramkową przewagę.
Źródło artykułu:
Nie ma co się dziwić - 4 mecze w 8 dni - w tym wyjazd
ponad 700 km - trzeba podziwiać i gratulować kompletu punktów !
Przypominam również ,ze SPR gra bez 4 zmiennicze Czytaj całość