Biało-czerwoni rozpoczęli spotkanie jednak dość nieskutecznie - dwa pojedynki wygrał golkiper Oranje Dennis Schellekens, a rzuty Tomasza Rosińskiego i Krzysztofa Lijewskiego wylądowały na obramowaniu jego bramki. Wykorzystali to Holendrzy, którzy w 3. minucie wygrywali 2:0. Polacy obudzili się dopiero po pięciu minutach. Impas strzelecki przełamał Bartosz Jurecki, a trafienia Roberta Orzechowskiego, Michała Jureckiego i Adama Wiśniewskiego dały nam w 8. minucie prowadzenie 5:3.
Od pierwszych minut polscy reprezentanci bardzo dobrze spisywali się w defensywie. Holendrów stać było jedynie na indywidualne próby, które szybko gaszone były przez świetnie blokujących Polaków. Ofensywne poczynania biało-czerwonych cechował natomiast spory spokój i niezłe tempo rozgrywania akcji. Dzięki temu w 14. minucie przewaga graczy Michaela Bieglera wzrosła do pięciu bramek (9:4).
Oranje przełamali się dopiero w 15. minucie, gdy na listę strzelców wpisał się Jasper Adams. Polacy nadal jednak spokojnie kontrolowali wydarzenia na boisku, a spokój na tyłach zapewniał Sławomir Szmal. "Kasa" imponował wysoką dyspozycją, świetnie interweniował zwłaszcza w akcjach sam na sam oraz rzutach z drugiej linii.
W końcówce pierwszej połowy Polacy nieznacznie spuścili z tonu. W grze naszych zawodników pojawiło się trochę niedokładności i niecelnych podań oraz rzutów. Słabo prezentowali się zwłaszcza prawi rozgrywający - Lijewski i Paweł Paczkowski. Kilka ich kolejnych błędów zdenerwowało trenera Bieglera, który na minutę przed końcem pierwszej połowy poprosił o czas. Jeszcze przed końcową syreną przewagę Polaków do ośmiu bramek zwiększył Bartek Jurecki (16:8).
Wynik pierwszej połowy ustalił dalszy przebieg rywalizacji. Wysoka przewaga pozwalała Polakom na większą swobodę zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Biało-czerwoni popełniali sporo prostych błędów, jednak na ich szczęście rywale mylili się jeszcze częściej.
Tuż po zmianie stron udanie na boisku zameldowali się Przemysław Krajewski i Michał Bartczak, którzy szybko zdobyli swe pierwsze trafienia w narodowych barwach. Z każdą minutą na placu gry pojawiali się kolejni zmiennicy, co początkowo nie odbijało się na grze biało-czerwonych. W 43. minucie wygrywaliśmy 25:12, w 47. minucie nasza przewaga wzrosła do stanu 28:13.
W ostatnich minutach meczu Holendrzy wykorzystali dekoncentrację i rozluźnienie polskich zawodników. Polacy gubili sporo piłek w ofensywie, co natychmiast zamieniało się w kontrataki Oranje. Do gustu przypaść mogła dyspozycja Arjana Haena, który ustalił wynik rywalizacji na 33:22.
Polacy udanie rozpoczęli eliminacje do duńskiego czempionatu. Na słowa pochwały zasłużyli zwłaszcza jej dotychczasowi liderzy - Szmal i Michał Jurecki, a także debiutujący Krajewski i Bartczak. Bardzo dobrze grą ofensywy dowodził Rosiński, w obronie nieźle spisywał się Piotr Grabarczyk. Trener Biegler sporo pretensji może mieć jednak do drugiego garnituru polskiej kadry, który w końcowych minutach zagrał bardzo słabo.
Osobne słowa uznania należą się natomiast kibicom zgromadzonym w Orlen Arenie, którzy przygotowali znakomitą oprawę meczu. Donośny doping z pewnością odpowiednio nakręcał biało-czerwonych, a przedmeczowe wykonanie Mazurka Dąbrowskiego z pewnością dorównało występom sympatyków siatkówki w katowickim Spodku.
Polska - Holandia 33:22 (16:8)
Polska: Szmal, Wichary - M. Jurecki 5, Orzechowski 4, Rosiński 4, Bartczak 3, Jaszka 3, B. Jurecki 3, Krajewski 3, Lijewski 3, Wiśniewski 3, Kubisztal 1, Paczkowski 1, Grabarczyk, Jankowski, Jurkiewicz.
Holandia: Schellekens, Hoiting - Haenen 6, Adams 4, Sluijters 3, Miedema 2, Leenders 1, Remer 1, Schagen 1, Smits 1, Snijders 1, van Schie 1, Verjans 1, Boomhouwer, Vink.
Kary: Polska - 10 min.; Holandia - 10 min.
Sędziowali: Sasa Pandzić oraz Boris Satordzija (Bośnia i Hercegowina).
Widzów: ok. 5000.