Po dotkliwej porażce w Orlen Arenie podrażnieni mistrzowie Polski chcieli zadośćuczynić swoim kibicom i w efektownym stylu pokonać przemyskiego beniaminka. Środowe spotkanie było również ostatnim sprawdzianem dla kielczan przed pojedynkiem Ligi Mistrzów z macedońskim Metalurgiem Skopje. Gospodarze musieli radzić sobie bez Grzegorza Tkaczyka, Rastko Stojkovici i Marcusa Cleverly`ego, których zabrakło w kadrze meczowej. Pozostali zawodnicy mieli powody, żeby pokazać się z jak najlepszej strony, bo na trybunach hali Legionów zasiadł selekcjoner reprezentacji Polski Michael Biegler. Mecz poprzedzony został minutą ciszy, ku czci zmarłego we wtorek prezesa Tauron Stali Mielec - Antoniego Weryńskiego.
Już pierwsze minuty spotkania dobitnie pokazały, że dla gości nie będzie tego dnia żadnej taryfy ulgowej. Kielczanie od początku ruszyli do zdecydowanych ataków i wystarczyło niespełna dziesięć minut, żeby Czuwaj przegrywał już różnicą 8 bramek (9:1). Trener przyjezdnych nie miał wyjścia i musiał prosić o przerwę. Najgroźniejszą bronią gospodarzy okazały się doskonale wyprowadzane kontrataki i w ten właśnie sposób Vive zdobywało większość bramek. Po kwadransie meczu można było już mówić o prawdziwym nokaucie, bo żółto-biało-niebiescy prowadzili 14:1! Nieporadność gości w ataku pozycyjnym była porażająca. Dopiero w 17. minucie przemyślanie zdobyli swoją drugą bramkę. Chwilę później swój debiut przed kielecką publicznością zanotował Venio Losert, który zmienił Sławomira Szmala. Do końca pierwszej połowy niewiele się już zmieniło, podopieczni Bogdana Wenty spokojnie kontrolowali przebieg spotkania i po 30 minutach było 26:7! Wynik całego meczu w tym momencie wydawał się już rozstrzygnięty.
Po zmianie stron ciężko było liczyć na wielkie emocje, a w najlepszym wypadku sympatycy Vive mogli licytować, czy ich drużyna przekroczy barierę 50 bramek. Tymczasem gospodarze bezlitośnie kontynuowali swoją kanonadę, na czele z Ivanem Cupiciem, który zaledwie wszedł na parkiet i rozpoczął prawdziwe "show". Na nieco ponad kwadrans przed końcem przemyślanie zdobyli w końcu 10 bramkę, ale nie był to bynajmniej powód do radości, bo kielczanie mieli ich na koncie już 36. W bramce Vive doszło tym czasem do kolejnej zmiany i Venio Loserta zastąpił Kamil Buchcic. W 50. minucie Krzysztof Lijewski zdobyło 40 trafienie dla mistrzów Polski, a jego koledzy raz za razem mogli pozwalać sobie na ćwiczenie różnych wariantów gry, zapewne pod kontem niedzielnej konfrontacji z Metalurgiem Skopje. W końcowych minutach intensywność zdobywanie kolejnych goli przez Vive nieco spadła, ale było to zupełnie zrozumiałe wobec miażdżącej przewagi z pierwszej połowy. Ostatecznie podopieczni Bogdana Wenty wygrali z Czuwajem Przemyśl różnicą, bagatela, 30 bramek! (44:14).
Vive Targi Kielce - Czuwaj Przemyśl 44:14 (26:7)
Vive: Szmal, Losert, Buchcic - Buntić 2, Grabarczyk 3, Tomczak 3, Olafsson 5, Rosiński 1, Jurecki 1, Jachlewski 5, Zorman 1, Musa 7, Bielecki 5, Lijewski 6, Cupić 5 (1).
Kary: 4 minuty (Grabarczy, Musa)
Czuwaj: Szczepaniec, Jarosz - Stołowski 4 (2), Basiak 3, Sliwka 2, Kroczek 1, Oliferchuk, Misiewicz 1, Kostka, Papaj, Maciej Kubisztal 1, Dariusz Kubisztal 1, Błażkowski 1.
Kary: 4 minuty (Basiak, Stołowski)
Widzicie co zrobiono w Kielcach, skłócono dwie grupy kibiców, którym chodzi o to samo. Dlatego nie widzieliście prawdziwego dopingu i chyba Czytaj całość