Tomasz Boryn: Zaliczyłaś swój debiut w Ruchu w meczu przeciwko Piotrcovii. Domyślam się, że nie jesteś zadowolona ze swojego występu oraz z końcowego rezultatu tego spotkania?
Jovana Jovović: - Rzeczywiście jestem już po debiucie w Ruchu. Na początku spotkania czułam się dobrze. Z czasem okazało się jednak, że moja gra oraz gra całego zespołu nie jest tak dobra jak byśmy chciały. Trzeba też przyznać, że nasze rywalki pokazały się w tym meczu z bardzo dobrej strony i zasłużenie wygrały to spotkanie.
Ostatnio występowałaś w HSG Bad Wildungen Vipers. Rozstałaś się jednak z tym zespołem już w maju. Co robiłaś przez pół roku, kiedy pozostawałaś bez drużyny?
- Po tym jak w maju opuściłam HSG Bad Wildungen Vipers wróciłam po prostu do domu do Podgoricy. Trenowałam z jednym z klubów w Czarnogórze przez cały czerwiec oraz do połowy lipca. Otrzymałam również ofertę od klubu, z którym zaczęłam się już przygotowywać do sezonu, jednak w końcu okazało się, że nie jesteśmy w stanie się porozumieć w kwestiach finansowych. Następnie na początku września trafiłam do duńskiego zespołu Slagelse FH, gdzie trenowałam pod okiem Kima Rasmussena, który jest trenerem reprezentacji Polski. Jednak ostatecznie też nie udało mi się podpisać kontraktu z tym zespołem. Później byłam testowana jeszcze w jednym zespole, aż w końcu trafiłam do Polski, gdzie przyjechałam w połowie października.
W ostatnim czasie nie jesteś już powoływana do reprezentacji, ale masz na koncie kilkanaście występów w jej składzie. Miałaś okazję się zmierzyć z Polską, którą Czarnogóra pokonała dwa razy w meczach eliminacyjnych do Mistrzostw Europy?
- Niestety w ostatnich ośmiu, może dziesięciu miesiącach nie dostałam już powołania do reprezentacji. Złamałam palec w marcu tego roku i nie pojechałam też przez to do Londynu, ale głęboko wierzę, że wrócę jeszcze do kadry. Czarnogóra to mały kraj, dlatego też jest mało zawodniczek grających w piłkę ręczną. Jeśli chodzi o mecze z reprezentacją Polski to nie grałam w nich. Polska ma dobrą kadrę i chętnie zagram w meczu naszych reprezentacji.
Jak sama powiedziałaś, Czarnogóra to niewielki państwo. Skąd bierze się ten fenomen, że tak małe kraj jest potęgą w piłce ręcznej? Szczególnie, jeśli chodzi o szczypiorniaka kobiet.
- Myślę, że te sukcesy biorą się od tego, że jesteśmy świetni w obronie, na którą kładzie się w Czarnogórze duży nacisk. Jednocześnie gramy z wielkim zaangażowaniem i inteligencją. To wszystko spowodowało nasz bardzo dobry rezultat, czyli drugie miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Niedługo odbędą się Mistrzostwa Europy u naszych sąsiadów w Serbii. Liczymy na bardzo dobry wynik w tym turnieju.
Macie świetną reprezentację, ale zawodniczki tak jak ty decydują się na grę poza swoim krajem.
- To nie do końca tak. Aż dziesięć zawodniczek ostatniego Mistrza Czarnogóry, Buducnost Podgoricy jest zarazem reprezentantkami kraju. Zespół ten wygrał przecież ubiegłą edycję Ligi Mistrzyń, także poziom naszych drużyn jest naprawdę wysoki. Faktycznie za granicą, łącznie ze mną występują tylko cztery, może pięć zawodniczek. Jedna jest w Rosji, jedna w Danii, jedna w Macedonii, no i ja obecnie jestem w Polsce.
Niewiele jest na świecie zawodniczek, które dysponują rzutem zarówno z prawej jak i lewej ręki. Ty do nich należysz. Często umiejętność taką nabywa się w trakcie, gdy wiodąca ręka jest kontuzjowana. Jak było z tym u Ciebie?
- Na początku mojej kariery byłam raczej leworęczna. Wielokrotnie zmieniałam jednak pozycje, co pozwoliło mi rozwinąć właściwie równomiernie grę obiema rękami. Dziś czuję się nawet nieco pewniej, jeśli chodzi o prawą rękę, jednak w gruncie rzeczy nie robi mi to wielkiej różnicy, którą ręką oddaję rzut.
Jak podoba ci się w Polsce?
- Cóż, Polska to duży kraj, a ja jestem tu stosunkowo krótko i niewiele widziałam. Niemniej jak na razie mi się bardzo podoba. Ludzie są tu bardzo mile nastawieni do mnie. W szczególności zaskoczyło mnie przyjęcie ze strony dziewczyn z zespołu.
Dogadujesz się z nimi? Zostałaś dobrze przyjęta?
- Bardzo dobrze. Traktują mnie jakbym była tu, co najmniej od roku, a przecież ja przyjechałam w połowie października. Ta przyjacielska atmosfera bardzo mnie cieszy.