34-latek został miło przywitany, po końcowym gwizdku otrzymał pamiątkową tablicę od przedstawicielek kibiców, jednak starcia z ekipą, w której grał przez trzy i pół roku nie będzie miło wspominał. - Przyjechaliśmy do Puław walczyć. Pozostaje niedosyt, bo założenia taktyczne padły w gruzach. Poza tym było kilka krzywdzących nas decyzji sędziowskich. Nie pozwalali nam grać w obronie. Miało być troszeczkę inaczej. Grałem tu przez trzy i pół roku. Zostawiłem tu masę znajomych i przyjaciół. Poza tym zmuszają mnie pewne sprawy, by w tym mieście się jeszcze pojawiać - mówi Wojciech Zydroń. Jakie sprawy? - Rozpoczynam proces sądowy z klubem. Nie rozstali się ze mną w porządku, tak jak trzeba - dodaje.
W spotkaniu młodzieży Azotów i "wyjadaczy" ze Szczecina górą byli gospodarze. - Mamy w składzie wielu zawodników, którzy grają na parkietach kraju dobrych kilkanaście lat. Dzisiaj wygrała młodość. Jestem zły, bo nie tak wyobrażałem sobie to spotkanie. Z kolei Azotom życzę im samych sukcesów - twierdzi skrzydłowy.
Zydronia przyćmił Krzysztof Łyżwa, który zdobył 10 goli. Czy według byłego reprezentanta kraju, młody zawodnik z Puław to zawodnik, który może zadebiutować w biało-czerwonych barwach? - Na trybunach siedział Michael Biegler. Nie mnie to oceniać. Nie widzę go na co dzień, więc trudno coś mówić. Fachowcy dobrze wiedzą, czy będzie przydatny w przyszłości. Z pewnością ma duży talent - kończy 34-latek.