Bolesna będzie bez wątpienia absencja Kamili Szczeciny, która podobnie jak Elżbieta Skorut, nabawiła się w meczu ligowym z Ruchem Chorzów kontuzji łękotki. Problemy ze ścięgnami achillesa ma Paulina Kozieł, natomiast Wiktoria Panasiuk już wróciła do treningów po urazie palca u lewej ręki, ale lekarze zasugerowali, by nie ryzykować jej występu.
Jakby tego było mało, od trzech tygodni na Białorusi przebywa Julia Michalewicz, która wyrabia nową wizę. Podobnie było w przypadku Kateriny Chumak, ale na szczęście Ukrainka ma to już za sobą. - Sytuacja jest dramatyczna - mówi Wiesław Rutkowski, prezes Olimpii-Beskidu. - Tym bardziej podziwiam dziewczyny, które trenują i grają w okrojonym składzie, ale mimo tego się nie poddają. Ich zaangażowanie docenili również trenerzy Ruchu Chorzów, z którym rozegraliśmy dwa sparingi podczas przerwy na mecze reprezentacji - zakończył prezes.
Iskierką nadziei na korzystny wynik będzie występ Joanny Gadziny, która niedawno wróciła ze zgrupowania reprezentacji Polski. - Wiemy, że w najbliższych meczach będzie niezwykle ciężko o zdobycz punktową. Mimo trudnej sytuacji kadrowej, chcemy dobrze zagrać. Nie pozostało nam nic innego, jak walczyć - podkreśla 20-letnia lewoskrzydłowa.
Liczne kontuzje spowodowały, ze do kadry sądeckiego zespołu dołączyły dwie zawodniczki. Jedną z nich jest juniorka Lidia Jarosz, występująca na pozycji bramkarki oraz skrzydłowa Sylwia Sroka. - W takiej sytuacji koniecznością było uzupełnienie składu - mówi Lucyna Zygmunt, trenerka Olimpii-Beskidu. Czy piłkarki ręczne z Nowego Sącza będą w stanie urwać punkty bardziej utytułowanym rywalkom? Przekonamy się już w sobotę (8.12). Mecz rozpocznie się o 16:00.