Bogdan Kowalczyk dla SportoweFakty.pl: Nie wyciągnęliśmy wniosków

- Ten mecz był szalenie ciężki, twardy, szybki i stał na naprawdę niezłym poziomie - mówi po porażce Polski ze Słowenią były selekcjoner reprezentacji Polski, Bogdan Kowalczyk.

Biało-czerwoni pokazali w trakcie wtorkowego starcia pokazali dwa oblicza. - Polacy rozegrali naprawdę dobre trzydzieści minut, podczas których świetnie radzili sobie z obroną 3-2-1, która tego dnia w wykonaniu rywali nie funkcjonowała najlepiej - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl doświadczony szkoleniowiec. - Po przerwie nastąpiła zmiana i Słoweńcy przedstawili się na strefę 6-0 z wysokim wyjściem pod obu rozgrywających. To zdało egzamin, bo Michał Jurecki został świetnie wyłączony i po przerwie nie zdobył ani jednej bramki - wyjaśnia Kowalczyk.

Zdaniem byłego selekcjonera drugą przyczyną porażki biało-czerwonych była doskonała dyspozycja słoweńskiego bramkarza, Primoza Prosta. - Jego wejście na parkiet od razu zaowocowało tym, że Polacy nie wykorzystali kilku stuprocentowych sytuacji. To zadecydowało o naszej porażce. Widać było u niego ewidentnie, że miał znakomicie rozpisany nasz zespół i w ciemno chodził w to miejsce, w które spodziewał się rzutu. Pokazuje to, że rywale do spotkania z nami przygotowali się dobrze pod każdym względem - mówi doświadczony szkoleniowiec.

Kowalczyk zwraca ponadto uwagę na siłę słoweńskiej drugiej linii. - Nasi rywale grali naprawdę dobrze w ataku pozycyjnym i mieli w swoim składzie dwie strzelby z prawdziwego zdarzenia w postaci Mackovseka i Doleneca, którzy zdobywali bramki z dziewięciu metrów. Wydaje mi się, że w ich przypadku przez całe spotkanie nie byliśmy w stanie wyciągnąć wniosków, bo duet ten bez przerwy dochodził do sytuacji rzutowych - podkreśla nasz rozmówca.

Co ponadto szwankowało w grze polskiej drużyny? - Zabrakło nam rzutów z drugiej linii. Kłopoty ze skutecznością miał Krzysiek Lijewski, a naszym problemem jest też środek, bo Bartek Jaszka nie zdobywa bramek z ósmego czy dziewiątego metra, co mocno komplikuje sytuację naszych bocznych rozgrywających - przyznaje Kowalczyk.

Były selekcjoner optymizmu jednak nie traci. - Wszystko jest dalej otwarte, a porażka różnicą jednej bramki o niczym nie świadczy. Bardzo dobrze, że ulegliśmy tak nisko, w końcówce zaliczając dodatkowe trafienie. Jest ono bardzo cenne, bo uniemożliwia w końcowej fazie dodatkowe manewry pomiędzy Serbami i Słoweńcami. Nasz zespół jest ciągle w grze - kończy.

Źródło artykułu: